Jan "Myslnik" Herman

Zmartwychwstanie?

2010-10-04 05:09

 

Słucham mądrego mormona (Dieter F. Uchdorf) i olśniewa mnie co do pomysłu na zmartwychwstanie.

 

Jak wiadomo, chrześcijanie mocno wierzą w życie pozagrobowe, w dodatku liczą na to, że jeśli będą cnotliwie spędzać życie doczesne, to TAM będą w raju, blisko Boga, tym bliżej, im pobożniej się żyło.

 

Cóż znaczy żyć w cnocie, przyzwoicie? Ano, z ziemsko-materialno-doczesnego punktu widzenia oznacza to nic innego, jak integralność, zupełność, kompletność własnej osoby. Brak kompleksów, brak skrępowania.

 

Nawet największy bezbożnik nie zaprzeczy, że Człowiek to istota wieloaspektowa, że jego materialna, rozpoznawalna zmysłami, mierzalna powłoka to zaledwie człowieka jeden wymiar. Jest wszak też jego wymiar intelektualny, duchowy, społeczny, biologiczny, uniwersalny (od Uniwersum). Kto wie ile jeszcze.

 

Brian Hapgood wyraził się kiedyś, że człowiek tyle wie o świecie i o sobie samym, ile mrówka o działaniu komputera. Święta racja…

 

Dlatego wolno mi spekulować: oto człowiek przyzwoity jest w oczywisty sposób bardziej zintegrowany, zupełny, wewnętrznie spójny, przewidywalny, niż człowiek rozedrgany między swoje rozmaite ryzyka, rozmaite niepewności wynikające z jego niezbyt prawego życia.

 

Umierając (w ziemskim, doczesnym sensie) człowiek całego siebie oddaje w przestrzeń Wszystkiego Co Jest. Jeśli jest integralny – zachowa się. Jeśli jest rozklekotany – szybko się rozprzestrzeni (zdezintegruje) i sam o sobie pamięć zatraci.

 

Gdy się pamięta świetny intelektualnie zapis biblijny, iż „na początku było Słowo” – to dalej staje się już wszystko jasne. Taka ludzka zintegrowana „kapsuła” oferuje Uniwersum siebie samą: tak jak jakaś aplikacja komputerowa, gotowy jest Człowiek do „zainstalowania” w jakichś warunkach, ziemskich albo innych. Bóg stworzył – czytamy – nieskończoną ilość światów. Tak jak IBM i inne korporacje produkują nieskończoną liczbę komputerów. Dobra aplikacja „ludzka” może być zainstalowana w dowolnym ze światów, jeśli jest kompletna.

 

A jeśli całe to rozumowanie pozbawić kategorii Czasu i Przestrzeni (Biblia przemyca ten koncept) – to widzimy, że w Człowieku najważniejsza jest nie tyle jego konkretna „instalacja”, objawiająca się konkretnym „interfejsem”, tylko właśnie owa integralność, pełna gotowość do „instalacji”.

 

Jakże łatwo jest sobie wyobrazić teraz życie wieczne! Człowiek zupełny, kompletny, zintegrowany ma w tym życiu zwyczajnie powody do zadowolenia, bo rozpoznaje sam siebie i jest rozpoznawalny. Człowiek zaś rozklekotany – ma ze sobą problemy i przeżywa piekło!

 

Jeśli mam zmartwychwstać – to wolę rozpoznać siebie w postaci, którą nada mi Wszystko Co Jest. I to jest wystarczający powód do bycia przyzwoitym. Przynajmniej do tego, by się o to starać.

 

 

Wyszukiwanie

Kontakty

Pasje-moje

Tematy do dyskusji: Zmartwychwstanie?

Nie znaleziono żadnych komentarzy.