
Jan "Myslnik" Herman
Ziobronetka
Jest taki ktoś, kto w bardzo młodym wieku (czyli niedawno), w akademiku, uprawiał zawód skarżypyty. Ktokolwiek mieszkał w koszarach albo akademiku czy w innym miejscu „zamieszkiwania nadzorowanego”, ten rozumie, że taki ktoś skazany był na nieistnienie, tylko jego cień zamieszkiwał z „kolegami”. Gdyby mogli – to by go eksterminowali. Musieli go znosić.
Kilka lat takiego życia – i człowiek jest pokiereszowany dożywotnio. W mieście z kilkusetletnią tradycją inteligencko-akademicką taki ktoś nie miałby szans, gdyby nie istniała polityka i gdyby jakimś sposobem nie został wcielony do niej w roli delfina i pieszczocha.
Ale charakter to charakter. Szybko zorganizował swoją część Antyukładu. Wyjaśniam: bajki o tym, że nie ma Układu(ów) – są dla przedszkolaków. A Ziobro – w odróżnieniu od ludzi poważnych w tej partii – jako współtwórca Antyukładu okazał się mistrzem, w najgorszym znaczeniu tego słowa. Tyle jadu, podejrzliwości, satysfakcji z cudzych potknięć, skłonności do ciemiężenia ludzi i podobnych psychopatycznych cech, ile naprodukował ziobrowski odłam Antyukładu, i to w obszarze dbałości o sprawiedliwość – nie zdarza się. To Ziobro – wraz ze swoją kamarylnie zorganizowaną grupą hunwejbinów – kompromitował ideę IV Rzeczpospolitej, korzystając z nieco niezrozumiałej dla mnie pozycji Pieszczocha.
Najprawdopodobniej już nie jest w gronie prymusów PiS. Wraz z nim dostanie się teraz w tyłek jego hunwejbinom, takim jak M. Wełna: moim amatorskim zdaniem, wystarczy Wełnę odpytać z efektów prowadzonych-inicjowanych przezeń spraw (z bilansu efektów procesowych i kosztów materialnych oraz ludzkich), aby dojść do wniosku, że to mitoman i efekciarz, a może i przestępca, po czym usunąć z zawodu albo odesłać do prowincjonalnej prokuratury rejonowej na nauki.
Kiedy delfin zostaje odsunięty – sypie mu się jego „dominium” (np. wełniane), zmuszony też zostaje do samodzielnych działań, by zupełnie nie przepaść.
No, i wymyślił.
Zauważywszy, że Profesor grzecznie „podchodzi” Tuska (mówiąc: mam nadzieję, że sprawy, o których pięknie mówi na europejskim forum, wdroży we własnym kraju) – Ziobro walnął jak łysy warkoczem: on, który za nic miał prawa człowieka i – zdaje się – samo prawo, w tym Konstytucję, postawił stosunkowo mikry, choć prawdziwy zarzut. Byle zaistnieć. Każdy inny temat, a nie opresja państwa wobec obywateli, byłby akurat dla Ziobry poręczniejszy.
No, ale jak się ma taki charakter – patrz powyżej – to ma się też wystąpienia tej samej klasy.