Jan "Myslnik" Herman

Zapis

2010-12-18 14:50

 

Nie będę używał słowa CENZURA. Bo kojarzy się ono z wycinaniem, przycinaniem, niedopuszczaniem do publikacji (rozpowszechniania) rozmaitych dzieł intelektualno-artystyczno-dziennikarskich w całości lub częściowo.

 

Będę używał słowa ZAPIS, po kojarzy się ono z „księgą”, w której znajduje się publicystyczne dossier autora (autorów): każde następne dzieło kogoś, kto jest w ZAPISIE jest oglądane bardziej uważnie, bardziej podejrzliwie (więc narażone jest na CENZURĘ bardziej niż „niezauważalni” albo „swoi”), ale też najczęściej ZAPIS jest „teczką”, dowodem na to, że oto ktoś nie pasuje do pożądanego modelu twórcy, publicysty.

 

Nie mam wątpliwości, że dysponenci portali społecznościowych, w większości uprawiających tzw. wolne, swobodne dziennikarstwo, prowadzą ZAPIS i mają „teczki” na autorów. Podobnie nie mam wątpliwości, że dzielą autorów na „swoich” i „nie-swoich” (to, że „tak mają” tradycyjne media papierowe i elektroniczne jest oczywistością podpadającą pod prawo unijne, nie wiem czemu nie stosowane przez „nie swoich”).

 

W ten sposób kształtuje się grupy „wziętych” autorów oraz tych „marginalnych”, niezależnie od tego, kto jak celnie rozpoznaje wydarzenia i procesy, będące przedmiotem publikacji.

 

W internecie jest szum, to oczywiste. Swoje pasje publicystyczne realizują tu nie tylko ci, którzy „mają nosa”, ale też rozmaici plotkarze, poszukiwacze sensacyjek, ludzie egzaltujący się DUŻYMI LITERAMI, mściciele, rozrabiacy, łobuzerka.

 

Ale wystarczy spojrzeć uważniej, aby dostrzec, że na topie oglądalności-czytelności nie są dziś ci, którzy „od zawsze” piszą o zagrożeniach  w obszarze Infrastruktury (drogi, kolej, łączność, ogrzewanie, wodociągi, kanalizacja, transport, instalacje, zabezpieczenia, procedury awaryjne, procedury ratunkowe, budynki szczególnego przeznaczenia), tylko ci, którzy „odkrywają” ten problem po zawaleniu się dachu, po awarii w szpitalu, po tragedii na drodze, po zapaści kolejowej. Ci pierwsi są nudni, teraz potrzebni są ci z refleksem, którzy napiszą szybciutko i „głośno”, bo coś się „tu-teraz” stało.

 

Tak, tak, Czytelniku, o sobie piszę. Ale nie po to, by mnie Redakcja przywróciła z powrotem na SG w sprawach, które opisuję od dawna, a które dziś akurat nas boleśnie uwierają. Tylko po to, byśmy umieli zareagować, kiedy jest czas. Łatwo jest publicystycznie załamywać ręce nad biednymi pasażerami stojącymi zamiast jechać, lokatorami marznącymi zamiast robić cokolwiek, szpitalami biadolącymi zamiast leczyć, wdowami płaczącymi zamiast świętować, politykami mądrującymi „pod wpływem” zamiast decydować w interesie ogółu.

 

W ten prosty sposób popieramy winowajców złego lub nieludzko skrzywionego społecznie stanu Infrastruktury, Administracji, Finansów-Budżetów-Ubezpieczeń-Bankowości, Polityki, ci zaś zgrabnie i pokazowo wyeliminują kilku swoich janczarów-władyków, wstawią nowych – i będzie cacy!

 

Pisałem – nie jako jedyny, co też warto podkreślić – odpowiednio wcześnie nie tylko o Nomenklaturze. Pisałem o totalizującym się Państwie, o deprywacji obywatelstwa, o Układzie, Koteriach i Kamarylandzie. O Pentagramie (biznes, politycy, służby, gangsterzy, mediaści), który jest nieco-czymś-innym niż „zielony stolik czworga”. O postępującym „demokratycznym” terrorze państwowym (nazwałem go ładnie TuskenKampf). O upadającej, gnijącej, rdzewiejącej, zaśniedziałej tzw. infrastrukturze krytycznej (to jest konkretne pojęcie prawne). Aż stałem się dla Redakcji nudziarzem.

 

Że nie są to tematy atrakcyjne dla „latawców” internetowych – rozumiem. Że nie podejmuje się ich w Redakcjach, zanim coś nie „pierdyknie” – nie rozumiem. Aż kiedy kamień, o którym pisano od miesięcy, upadnie komuś na palec – podnosi się jazgot, a pierwotni autorzy już robią za nudziarzy. Ładnie to tak?

 

Misją mediów jest – między innymi – wczesne ostrzeganie, wyławianie z twórczej chmury autorów tego, co jest rzeczywistym problemem społecznym, a nie tylko tu-teraz-igrzyskami.

 

Uprzejmie proszę o to, aby moje teksty na Salonie24 od dziś trwale omijały Stronę Główną, doceniając i dziękując Redakcji za to, że niekiedy były wyróżniane, częściej przed ZAPISEM. Redakcja i „moi” Czytelnicy zauważyli na pewno, że jestem na Salonie tylko gościem (prawda, częstym), a moje blogi całkiem „prywatne” funkcjonują sobie równolegle i we frekwencyjnej abstrakcji od tego, jak mnie postrzega Redakcja.

 

Informuję, żeby już wszystkie domysły przeciąć: bawię się we własne klocki, natomiast wychylam nosa wyłącznie na Salon i na FB, wyjątkowo w innych miejscach. Z jednego z takich innych miejsc, gdzie zresztą byłem kimś w rodzaju „młodego zdolnego” (dziękuję), zrezygnowałem, kiedy jawnie powiedziano tam redakcyjnie: stawiamy na drużynę TIMURA. Wiązało się to zresztą z ingerencjami w moje teksty i to był bezpośredni powód.

 

Odpowiada mi konserwatywna, nie-skrajna linia Salonu. Cierpiąc godzę się na – wszędzie dostępnych w dużych ilościach – „latawców”.  Przyjmuję z dobrodziejstwem inwentarza fakt, że są na Salonie osoby „nietykalne” oraz „zielono-czerwoni”.

 

Nie mam zamiaru naruszać Regulaminu (dowiodłem tego po wielekroć podczas „latawcowych” akcji), mam zamiar publikować tu, zanim nie pojawi się „coś lepszego” (zawsze się pojawia, Redakcjo, bez obrazy).

 

Nie godzę się na ZAPIS, który dotyczy nie tylko mnie.

 

 

PS:

Kroplę przelało potraktowanie mojej króciutkiej, bardzo internetowej notki, w której zauważyłem Ludwika-Dornowy pomysł na PSM. Sądzę, że egzaltowanie się kilkoma tematami z „rubryk” jest mniej warte, niż spokojne śledzenie – i analiza – procesów na scenie politycznej. Ale cóż, może doczekam się gołej baby zamiast Krzysztopy i będzie fajnie?

 

PS 2:

Oooo! Widzę na samym wierzchu tekst o pozwie zbiorowym przeciw BRE. Może niepotrzebnie się burzę?

 

Wyszukiwanie

Kontakty

Pasje-moje

Tematy do dyskusji: Zapis

Nie znaleziono żadnych komentarzy.