Jan "Myslnik" Herman

Więcierz Mętny

2011-06-28 14:08

Spróbuję innymi słowami wytłumaczyć coś, czego moi „zakulisowi” interlokutorzy nie chcą pojąć, bo rozbija im to poukładany pogląd na świat.

 

Zacznijmy od takiego dialogu obywatela z funkcjonariuszem-urzędnikiem:

- informuję, że zdarzyło się to i to nieprawidłowo!

- a czy jest pan pewien, że to się zdarzyło?

- jestem pewien, bo tak i tak, i jeszcze tak!

- a skąd pań wie, że to nieprawidłowo?

- bo to wiadomo!

- nie, musi pan wskazać przepis albo inna okoliczność wskazująca na nieprawidłowość!

- ależ to oczywiste, pan tego nie widzi?

- może i widzę, ale mam procedury!

- o, mam przepis, ten przepis złamano!

- może i tak, ale tu jest inny przepis, który…

- panie urzędniku, po co pan tu jest?

- ale o co panu chodzi?

Itd., itp.

 

W Polsce prawo jest „gęste”, prawodawca stara się opisać rzeczywistość w skali 1:1, przewidzieć każdy drobiazg, zamiast określić twarde, nienaruszalne zasady. W takim prawie musza znaleźć się przepisy wzajemnie sprzeczne, przeciwne.

 

W Polskim prawie duży udział ma prawo powielaczowe, czyli rozchodzące się kadukiem interpretacje „z góry”, niby nie obowiązujące, ale na wszelki wypadek będziemy myśleć tak jak nasz organ nadrzędny.

 

Najczęściej używanym zdaniem w odpowiedziach na skargi jest w Polsce sformułowanie „miał prawo”: znaczy to, że może skarga jest uzasadniona merytorycznie, ale formalnie ktoś miał prawo do takiego a nie innego posunięcia.

 

W polskiej korespondencji formalnej bryluje sformułowanie „oczywista pomyłka”: jeśli sąd czy urząd albo organ taką popełni, to choćby narobił szkód – jest bezkarny. Kiedy identyczną pomyłkę popełni szarak – ponosi wszelką za to odpowiedzialność.

 

Sądy, urzędy, organy itp. mają w zwyczaju zapytywać petentów o to, na jakim paragrafie opierają swoje racje: kiedy petent poda, natychmiast dostaje odpowiedź, że „nie, z tego paragrafu akurat nie skorzystamy, bo…”.

 

W notce Mętów Rwactwo Dojutrkowe opisałem warstwę społeczną, która z powyższych okoliczności urządziła sobie sposób na życie, niemal dział gospodarki. Jest to „rynek pułapkowy”, na którym Męty zakładają Mętne Więcierze. Na tym rynku zwykłe wynagrodzenie Mętów z ich zwykłą, oficjalną robotę wydaje się żenującym drobiazgiem nie wartym zachodu.

 

Kto to Męty? Powtórzmy: funkcjonariusze publiczni wykonujący zadania państwowe oraz ich drużynnicy i „dupochroniarze”: komornicy, kontrolerzy, strażnicy, spisywacze, agenci, windykatorzy, sądownicy, radcy i podręczni szemrani prawnicy na pensji bądź z immunitetem, wydawacze zaświadczeń, zezwoleń i opinii oraz kluczy, pilnowacze przepisów, pieczęci i druków, egzaminatorzy, krawężnicy -cokolwiek to oznacza - agitatorzy polityczni udający dziennikarzy, pijawki udające usłużny serwis i obsługę, i całe zastępy takich darmozjadów.

 

Więcierz Mętny – to pułapka, konstrukcja prawnicza i układzik, zbudowany na przepisach prawnych, proceduralnych i socjotechnicznych, które pod pozorem ostrożności i staranności oraz zapobiegliwości wmusza się „sposobem” (zwodem) do podpisu klientowi, petentowi, kontrahentowi, partnerowi.

 

Działa tu mechanizm „inattentional blindness”  (zapraszam do googlarki): na niektóre rzeczy ten ktoś wrabiany w ogóle nie zwraca uwagi, choć są „widoczne gołym okiem”. Oczywiście, Męty wiedzą co robią, w odróżnieniu od „tego drugiego”. Działa to tym łatwiej, im w większej potrzebie jest podpisujący, „ten drugi” właśnie.

 

Potem, mając tak zarzucony więcierz obliczony na większą ilość frajerów, cierpliwie się czeka, albo wręcz prowokuje lub popycha w pułapkę.

 

To działa nawet mimo przepisów o wyzysku, mobbingu, celowym doprowadzeniu do…, usiłowaniu, spekulacji, nękaniu: prokuratorzy i sędziowie to też prawnicy, tak samo jak ci, którzy umyślają i wprowadzają Więcierze Mętne (zwane, np. w bankach, produktami), do tego są koterie, są Zatrzaski Lokalne (patrz: mój tekst opublikowany dziś rano), jest solidaryzm środowiskowy, jest spolegliwość biegłych i policjantów, jest niezorientowanie samych zainteresowanych-wrabianych oraz „ich” świadków, których pytaniami zakołowuje się na amen, jest wtórny analfabetyzm obywatelski, wyrażający się „głową muru nie przebijesz” albo „nie podskakuj, siedź i potakuj”.

 

Państwo wspiera ten mętny interes wspomnianym prawem powielaczowym, milczącym przyzwoleniem, w ramach polityki oddalania od siebie odpowiedzialności za ludzkie i publiczne sprawy, polityki ratowania albo ekspansji (pęcznienia, tuczenia) budżetu, przy tym państwo i Media bredzą cos o klasie średniej i braniu spraw we własne ręce, a to jest zwykłe Mętów rwactwo dojutrkowe.

 

Na koniec wskażmy kilka typowych obszarów mętno-więcierzowych: kredyty (odmawianie ostatniej transzy z błahego powodu), pożyczki (czyhanie na opóźnienie raty), preparowanie długów przez firmy windykacyjne, procedery providenckie i skok-owe, nieruchomości (słynne „hipoteka za rentę dla staruszka”), prowizje i zastrzeżenia na czyichś dochodach, warunki wydania zgód (np. na zabudowę), certyfikaty (np. uprawnienia osób, dopuszczenia sprzętu), współ-inwestorstwo (ten co się „dosiadł - z czasem przejmie wszystko), drenażowe pozyskiwanie myśli, wiedzy, majątku i dochodów, przejęcia zwane wrogimi, kontrole (i ich wyniki), świadkowie koronni, obszar donosów „obywatelskich”, raty, spadki, przedawnienia, regulaminy (nikt ich nie czyta), ceny pogranicze tego co prywatne i publiczne.

 

Obywatelu! Rozglądaj się, mętów nie brakuje!

Wyszukiwanie

Kontakty

Pasje-moje

Tematy do dyskusji: Więcierz Mętny

Nie znaleziono żadnych komentarzy.