Jan "Myslnik" Herman

Viva Buriatija!

2011-05-10 23:20

 

Nie mija mi zachwyt stolicą Buriacji, Ułan Ude.

Tym razem dotarłem tu z Irkucka, mikrobusem. Jazda takim sprzętem przez grzbiety górskie otaczające Bajkał jest nie lada wyzwaniem. Zwłaszcza, że znów zaatakowała zima. Uwaga, jest 10 maja, w Polsce już dawno wszystko zielone, choć słyszę, że majowy śnieg nie ominął również mojego kraju.

Nasz mikrobusik („gazela” – od nazwy fabryki GAZ) przebył owe prawie 450 km niemal w ciągłym poślizgu, w zadymce śnieżnej, za to nie ustępował ani LandCruiserom, ani Wołgom, które uchodzą tu na śniegoposkramiaczy. Kiedy udało mi się zabezpieczyć okno, otwierające się wciąż od drgań – poczułem niemal luksus.

Wybrałem jazdę w dzień szosą, żeby napatrzeć się na Bajkał, choćby „z lotu ptaka”, bo ten widok, od czasu do czasu otwierający się pomiędzy lasem – zawsze będzie ekscytujący, zawsze będzie „tym pierwszym razem”.

Pogoda trochę pokrzyżowała mi turystyczne szyki, ale i tak było fajnie.

Kiedy skręciliśmy od Bajkału wzdłuż Selengi (Rzeki Tęczowej) ku stolicy Buriacji – pogoda się wyklarowała, nawet szosa zaczęła być sucha.

Wyszedłszy z mikrobusu poczułem okropny, zimny  wiatr i zrozumiałem, że popołudnia i wieczoru nie spędzę na spacerach. Zresztą, to i tak tylko przystanek w drodze do Mongolii, do której wracam po dwóch tygodniach w strefie języka rosyjskiego.

Zaopatrzyłem się tym razem w rozmówki rosyjsko-mongolskie (dzięki, żoneczko), tak stare, że pełne jeszcze słów takich jak „towarzysz”, „imperializm”, „gos-soviet”, itd., itp. ale większość stanowią słowa uniwersalne, stąd mam już poszerzony zasób słów, może sobie poradzę.

Przed dwoma tygodniami Ułan Ude zrobiło na mnie wrażenie stolicy europejskiej w charakterze, zwłaszcza kiedy przeszedłem się centralnym deptakiem i okolicznymi uliczkami. Tym razem doświadczyłem iście ponad-europejskiej uprzejmości, życzliwości, gotowości do pomocy. Dzięki temu, nie znając przecież miasta, w ciągu godziny zorganizowałem sobie dalszą podróż (zamiast pociągiem 23 godziny za 350 złotych – autobusem w 10 godzin za 100 złotych), apartament „lux” w dworcowych „komnatach odpoczynku” (po co mi dwie sypialnie?) za 100 złotych, obfity posiłek w „zakusocznej” i zakupy zywnościowe na drogę za niecałe 10 złotych (w tym ser wędzony „czeczył”). Nie bez znaczenia jest dostęp do internetu.

Nawet taksówkarze są tu nie tak nachalni, jak w Szeriemiet’evie czy w Irkucku, choć walczą o swoje jak wszędzie. W środkach masowej komunikacji czysto i uprzejmie, zaś rosyjski w wykonaniu Buriatów jest elegancki, wyraźny, niemal „oksfordzki”, bez tej niechlujności, jaką słychać w wielkich miastach Rosji, co czyni ten język niezrozumiałym, i to u Rosjan!

Czy wiecie, że na tutejszym uniwersytecie jest wydział polonistyki?

W ogóle Buriaci coraz bardziej przypadają mi do gustu, zarówno urodą pań, jak też swoistą elegancją panów, nawet tych gorzej sytuowanych. Oczywiście, bez przesady, Buriacja nie jest rajem, wjeżdżając do stolicy od strony Bajkału zauważyłem całe „osiedla” zabudowane drewnem, i to takim „sielsko-siermiężnym”, częściowo mocno zestarzałym, ale też od razu poczułem, że jestem w centrum miasta, kiedy architektura nabrała europejskiego sznytu, a drogi wspięły się na estakady.

Czysto, po prostu czysto.

Temperatura – 0oC. Odczuwalna – znacznie niższa (wietrzysko!). Jest – przypominam – noc z 10 na 11 maja!

W łazience dworcowej przystani – kabina jak z bajki, prysznic górny, boczny masujący, dolny, zegar, muzyka, czego tylko dusza zapragnie!

Z telewizji – po informacjach z Ułan-Ude, Irkucka i Ułan-Bator (ciągle żywa jest tu święto 9 maja, oficjalna rocznica pokonania faszystowskich, hitlerowskich Niemiec, a weterani wspominają wojnę równie żywo, jak ci z europejskiej części Rosji) – sączy się muzyka całkiem swojska: Rihanna, Garbage, Michael Jackson (i Janet też), Adam lambert, Beyonce, Bruno Mars, co tylko chcecie, do rana. Oraz „Wonderful life” grupy Black. Nieprawdaż?

Turysta wciąż oczekuje – oczywiście – lokalnego folkloru, którym mógłby się sycić do woli, ale czy wolno oczekującemu turyście zamykać odwiedzane miejsca w „cepeliadzie”?

I ciąg dalszy na pewno nastąpi.

Wyszukiwanie

Kontakty

Pasje-moje