![](https://d11bh4d8fhuq47.cloudfront.net/_system/skins/v8/50000024/img/illustration.jpg?ph=6ad4ff640d)
Jan "Myslnik" Herman
Trojka
Polacy niemal od zawsze mają wrażenie polityczne, że są rozpostarci pomiędzy Wschód i Zachód, na przykład Ruś i Niemców albo prawosławie i katolicyzm, albo Sowietów i Europę.
Z zadziwiającą konsekwencją Polacy nie zauważają kilkudziesięciu narodów, etnosów, grup tożsamościowych, z którymi obcują w odległości bezpośredniej, a które łącznie stanowią żywioł Europy Środkowej.
Pisałem już o tym, że Europę Środkową dobrze jest rozumieć jako obszar (i ludność) rozpostarty symbolicznie pomiędzy środkami mórz Bałtyckiego, Czarnego i Adriatyckiego, albo pomiędzy Tallinem, Triestem i Odessą.
Na terenie tym mieszka do 200 milionów ludzi, stanowi on odrębny tygiel narodowościowo-etniczno-religijny, ma odrębną historię, pełni w świecie oryginalną, specyficzną rolę polityczną. Stanowi jeden z kilkunastu PWEC (Potential World Economic Center). Wyłącznie własnej niezborności politycznej, nastawieniu na szukanie „arbitra i mentora” z zewnątrz, „zawdzięcza” nieumiejętność zespolenia politycznego regionu (patrz: gasnąca Grupa Wyszehradzka).
Polska jest położona w północno-zachodnim „dystrykcie” Europy Środkowej. Dlatego – uparłszy się przy egocentrycznym punkcie widzenia – konsekwentnie nie dostrzega, że poza Rosją i Europą istnieje trzeci, orientalny kierunek wpływu cywilizacyjno-kulturowego na ten region świata, w tym na nasz kraj.
Orient utożsamiam z tym, co dawno temu oznaczało Persję (Antiochia, Bam, Czoga Zanbil, Dżiroft, Ekbatana, Nisa, Pasagardy, Persepolis, Suza) a o ustroju (despotii) decydowały satrapie, zaś w pewnym sensie można Orient utożsamić z mgławicowym „imperium” Aleksandra Wielkiego: przed tą straceńczą wyprawą kontynent odgradzał się mentalnym murem od Orientu, po penetracji Orientu przez zhellenizowaną Macedonię – wpływy Orientu przeniknęły na Zachód i tędy na Północ, ku Europie Środkowej.
W strasznie okastrowanej formule Orient znamy dziś jako „kondominium” Bliskiego Wschodu, Azji Mniejszej i Zakaukazia. Są to trzy „adresy” mające w swej tradycji bogatą historię polityczną, duchową, kulturową, gospodarczą.
Bezpośrednio z Orientem Polska zetknęła się kilkakrotnie w dość osobliwy sposób: symbolami tych wydarzeń są Psie Pole (Pobożny) i pola pod Wiedniem (Sobieski) czy Warna (Warneńczyk). Diaspora tatarska, karaimska czy żydowska (bardzo upraszczam, ale polecam choć jedną wizytę w ośrodkach kultywujących te kultury) – to etniczne i materialne dowody na to, że Polska miała niegdyś na co dzień do czynienia z Orientem, nawet jeśli tego dobrze nie „zapamiętała”.
Chcemy czy nie chcemy, formuła polskiego państwa, niemała połać naszej kultury i tradycji, wiele epizodów tysiącletniej historii – wiążą nas z Orientem równie silnie, jak z Europą i Rosją. Czynią nas bardziej środkowo-europejskimi niż „czysto” europejskimi.
W moim skromnym przekonaniu jest to właściwy wyznacznik strategiczny polskiej (środkowo-europejskiej) polityki na forum międzynarodowym. I szansa na odzyskanie politycznej podmiotowości tego regionu, w tym Polski.
No, chyba że Polacy są mądrzejsi i lepsi od pozostałych środkowo-europejczyków. A że są tu najliczniejsi – bez nich Europa Środkowa raczej nie stanie się podmiotem globalnym (podmiotem, niekoniecznie wielkim graczem).
Piszę to tak sobie, w związku z nadchodzącą polską prezydencją w Europie.