Jan "Myslnik" Herman

Szarpajmy etos na sztuki, niechaj naga sterczy prawda!

2010-08-31 05:39

 

 

Na dziś obiecałem dziecku ostatecznie skręcić mebelki. Jaki diabeł pozwala sprzedawać meble w kawałkach, zmuszając potem tatusiów do ryzykownego, niefachowego łączenia elementów?

 

Wróciłem wcześniej z pracy, rozłożyłem kartoniki przed telewizorem. Uważaj, dziecko, teraz zobaczysz, kto w Polsce robił tę wielką Solidarność, o której miałaś na historii sprawdzian. Bo rozpoczyna się uroczysty Zjazd tego Związku.

 

O, siedzi Borusewicz. Wtedy on rozpoczął całą zabawę. Ryzykował. Ale umiał rządzić ludźmi w sekretny i zarazem dobry sposób, wyczuł moment, strajk zagrał. Co to strajk? To takie coś, że boisz się jak cholera, ale musisz postawić się szefom, choćby mieli się zemścić. Inaczej będziesz gnojkiem, co nie odważy się spojrzeć we własne lustro. Borusewicz dziś jest wygranym, jest Marszałkiem Senatu.

 

Gdzie Wałęsa? Nie ma, o co chodzi? Jednak naprawdę odpuścił sobie. Oni się, córeczko, nie lubią, ale żeby aż tak…? Nie, kochana, on wtedy nie był siwiutkim pyszałkiem, byłym Prezydentem, noblistą, tylko młodym, zadziornym, wąsatym robotnikiem, nie bał się niczego i nikogo, straceniec taki, wypchnęli go na szefa, bo jednak im strach ciekł zimnym potem po kręgosłupie, a on, jak każdy chuligan, choćby bał się, to stanie jakby miał czołg zatrzymać nawet.

 

Nie ma go tu…

 

O, jest Mazowiecki. Mądry on zawsze i stateczny był. Doradzał wtedy Wałęsie, razem z Modzelewskim, dziś profesorem w Polskiej Akademii Nauk. Z wieloma innymi, na przykład Kaczyńskimi, bliźniakami. Potem Mazowiecki był Premierem, tak jak teraz Tusk, ten obok w moim wieku. Tusk wtedy był marnym dziennikarzyną jakiejś gazetki, ale już nabierał rozpędu, spryciula.

 

A ta obok duża dziewczyna, to jedna z legend tamtych czasów: zatrzymała przed stocznią tramwaj (była motorniczym) i powiedziała: dość, dalej nie jedziemy, strajk jest, proszę państwa. A potem potrafiła wicepremierowi reżimowemu powiedzieć: panie, nie gadaj, tylko słuchaj, co ludzie pracy mówią, bo to jest sól naszego kraju. Nie zrobiła potem kariery, podobnie jak Walentynowicz, o którą upomniano się w tym strajku właśnie. Ale Henryka, ta duża kobieta, to jest serce nie człowiek, dobra kobieta, a i do dziś cięta jak brzytwa, każdemu przygada, jak trzeba.

 

Nie ma Gwiazdy. Pan Andrzej wtedy konkurował z Wałęsą, tak po koleżeńsku, jak na boisku, o szefowanie Solidarnością. Teraz chodzi zgorzkniały, wszystko poszło nie tak, jak oni wtedy marzyli. Patrz, dziecko, co to za święto, kiedy nie ma na sali takich ludzi!

 

Za to jest Buzek. W tamtych czasach Profesor należał do liderów i autorytetów Związku, nie od razu, potem, kiedy już Festiwal Solidarności ruszył, trzeba było takich wyważonych i prawych. Teraz jest szefem całej Europy, no może nie tak dosłownie, demokracja jest, ale ma stanowisko Przewodniczącego czy jakoś tak.

 

Dużo tu jest znanych twarzy, wielu twarzy też nie ma.

 

No, zaczynają. Podawaj mi śrubki, ja będę składał tę szafkę.

 

Prezydent Komorowski. Jemu parę dni temu się pokićkało, bankrutujące dźwigi portowe przyrównał do Statui Wolności amerykańskiej. Niby historyk, ale musi się uczyć jeszcze, bo to nie pierwsza jego gafa. Dobra, teraz robimy, córko, półeczki, facet ględzi jak na akademii ku czci…

 

Buzek. To jest – zobacz – ciepły, fajny gość. Gada okrągło, ale nie ośliźle. Da się go słuchać. Jedyny, co przyjechał ze świata na tę bibę rocznicową, inni mają w nosie.

 

Premier Tusk teraz. Miglanc on jest, mistrz udawania, że coś robi. Nie lubią go tutaj. A on im trochę szpilek wrzuca. No, kochany, gościom nie przystoi gospodarzy szturchać, a jeszcze, jak się ma takie „R”. Ludzie buczą. Bez sensu. Buczeć na gościa – też niedobrze. On im o pięknej pieśni Kaczmarskiego (co postanowisz, niech się ziści, ale zbaw mnie, Panie, od nienawiści). I mówi, że wtedy wszyscy stawali się lepsi przez samo to, że byli ze sobą, solidarnie przeciw niesprawiedliwemu, nieludzkiemu Reżimowi. Tu ma racje, lis-przechera, ale sam zarządza jeszcze gorszym Systemem. Upodlającym ludzi, orającym ich kieszenie i dusze!

 

Teraz jakiś amerykaniec, czyta list od Baraka Obamy. Gada jak pomylony, nic nie rozumie z tamtych czasów. Co on w ogóle tu robi, czy wszędzie musi być jakiś Amerykanin? Dobra, teraz, córeczko, kleimy półki. Ładna będzie ta szafka, obym czegoś nie schrzanił.

 

Kaczyński. Tak, ten sam, brat-bliźniak Prezydenta, raptus i apodyktyczny tyran, ale cwany polityk i bezwzględny. Mówi o tym, że wszelkie dobrodziejstwa ludzkie biorą się z pracy i solidarności. Że nie wystarczy spółka, giełda, zysk, że do kompletu potrzebne są prawa pracownicze. Że praca nie może być księgowana jak koszt obciążający rachunki, bo bez niej nic by nie było. Że prawa pracownicze nie mogą być traktowane jak koszt nieuzasadniony. Dobrze mówi, sam bym tego lepiej nie ujął. Mówi o tym, że wolność mamy ułomną: z przywilejami dla jednych, ograniczeniami dla drugich. Ale też zmyśla w innych sprawach: jego brat nie pełnił wtedy żadnej misji pojednania robotników z inteligentami, przy rozmowach z rządem w Stoczni. Po prostu był w grupie doradców, i tyle. Po co plecie androny? Mówi o manipulacji, o zmianie znaczenia słów, o propagandzie zamiast rzetelnej roboty. O oszukiwaniu ludzi pracy. Tu racja. Mógłby dodać o swoim Terrorze, kiedy był u władzy. Byłoby prawdziwiej.

 

No, święty to on nie jest, ale też wali w Tuska jak w bęben, co prawda ogródkami, ale tylko kretyn nie zrozumie. Patrz: wszyscy mają napięte twarze, boją się, że coś palnie otwarcie i będzie poruta. Cały świat patrzy (chyba).

 

Sala mu cały czas wtóruje oklaskami, aplauzem. On mówi Tuskowi o manipulacji? Solidarność to jego przybudówką dziś jest, bojówka nawet! Wart jeden drugiego.

 

Uuuu, to już nie jest akademia ku czci. Kto wpadł na pomysł, żeby obchody 30-lecia połączyć z normalnym Zjazdem?

 

Córko, dokręcamy uchwyty. Nie, czekaj, coś się dzieje. A, to ta Henryka Krzywonos, tramwajarka. Dostała w życiu w kość, ale okazała się wielkoduszną, dobrą kobietą. Legenda. Teraz wdarła się na mównicę. Przecież jej nie przepędzą. Przeżywa, zaraz coś palnie, już to czuję.

 

Najpierw łaja stoczniowców, którzy buczą albo klaszczą na komendę. Na nią też buczą, ale ona w opałach była różnych, nie z nią te numery. My tu jesteśmy – mówi – wszyscy z tamtych czasów, koledzy, czego chcecie od swoich kolegów? Czemu głosu nie dają Mazowieckiemu, Borusewiczowi, ludziom decydującym wówczas o losach strajku i negocjacji z rządem, i stawiających pierwszy krok w historii nowej Polski? Wstyd. I do Kaczyńskiego: czemu pan ludzi na siebie napuszcza i judzi? Pan sam obraża dobre imię brata Lecha! Oj, dała mu za całokształt, nie tylko za dzisiejsze przemówienie.

 

I przygadała stoczniowcom, którzy dali się podejść manipulantom. Walczyliśmy o to – powiada – by każdy mógł dziś realizować swoją, a nie reżimową ścieżkę. Każdy wybrał jak chciał, uszanujmy to. I pochylmy się nad tymi, którym nie wyszło, którzy przegrali, a nie wygwizdujmy się tu nawzajem.

 

Ładny mi Zjazd, ładne święto!

 

Patrz na tę salę, to już nie jest Solidarność…!

 

Zdechła, córeczko, tamta epoka. W konwulsjach i na oczach wszystkich. Prysnął mit, legenda roztrzaskuje się właśnie, i nawet nie ma na kogo zwalić winy, bo każdy coś ma w tej sprawie na sumieniu. Jak wilki rzucają się na siebie wyjąc, a etos solidarnościowy drą na strzępy, jak padlinę. Ku uciesze światowej gawiedzi…

 

Córko, patrz, co narobiłem! Kurczę, nic nie pasuje do siebie, trzeba to rozebrać i jeszcze raz poskładać, od nowa! Na przykład tak! Albo tak!

 

A miało być tak pięknie!

 

 

 

 

Wyszukiwanie

Kontakty

Pasje-moje

Tematy do dyskusji: Szarpajmy etos na sztuki, niechaj naga sterczy prawda!

Nie znaleziono żadnych komentarzy.