
Jan "Myslnik" Herman
Smak porażki
/w skromnej odpowiedzi Tuskowi/
Najpoważniejszą, najbardziej częstą przyczyną porażki jest nieumiejętność zdefiniowania sukcesu.
Ludzie wyznaczają sobie cele kierując się chciejstwem i rwactwem, zupełnie nie potrafiąc sobie wkomponować „ja” z „my”, a tym bardziej z „oni”.
Prawda LIBERALNA jest taka, że jeśli osiągnę swój „indywidualny” sukces, to staje się on przykładem oraz inspiracją dla innych „indywidualnych” sukcesów i pociąga za sobą „ruch naśladowniczy”, ciąg na sukces podobny do mojego.
Rzecz w tym, że nie istnieje sukces indywidualny: stadność, społeczność natury człowieka sprawia, że na mój sukces składają się mikrocząstki powodzenia odebrane innym mocą moich talentów, którzy zresztą owi inni, jak te ciemięgi, chętnie się ustawiają w roli tła mojego sukcesu, zamiast pojąć, jak wielki mają wkład w mój sukces, liczony tymi wszystkimi mikrocząstkami, z których ich oskubałem.
Prawda SOCJALNA jest taka, że mój sukces oznacza podwyższenie średniej w taki sposób, iż większość (stanowiąca tło mojego sukcesu) ma poczucie gorszości i niespełnienia, widząc, co ja osiągam. Poza liberalną inspiracją do pogoni (a przecież leż mikrocząstek mają pozostali do oddania zwycięzcom?), nieuchronnie wyzwalam postawy roszczeniowe i klienckie, podważające wszystko, co w moim sukcesie cenne.
Prawda PERSONALNA jest taka, że nie istnieje na świecie ani jeden człowiek zbędny: wszystko jest tak stworzone, że ludzie są w swej masie wzajemnie komplementarni, każdy ma każdemu coś do zaoferowania, a im bliżej jeden-drugiego jest – tym większa wzajemna potencjalna przydatność. Jeśli dominuje w nas liberalna chęć wykorzystania cudzej przydatności bez dania mu możliwości skorzystania z naszej przydatności – to nieuchronnie uruchamiamy grę wszystkich ze wszystkimi o wszystko.
Najbardziej jaskrawymi, zarazem najbardziej bezczelnymi przykładami sukcesu liberalnego są trzy:
1. Reklama, która w swym najgłębszym sensie ekonomicznym oznacza, że ktoś za moje pieniądze namawia mnie, abym wsparł jego sukces indywidualny, a ja okazuję się na koniec sponsorem własnej głupoty i pożądliwości;
2. Widowisko (sportowe, artystyczne, polityczne, menedżerskie), które w swym najgłębszym sensie społecznym oznacza, że ktoś kosztem moich własnych spraw każe mi poświęcać czas i uwagę jego wyczynom, a z mojego podziwu buduje sobie pomnik;
3. Pierwszeństwo (prawa autorskie, patenty), które w swym najgłębszym humanitarnym sensie oznacza, że nawet jeśli z czasem dojdę do tego samego, to nie mam prawa skorzystać z sukcesu, zmonopolizowanego przez tego, kto był pierwszy;
Takich przykładów jest więcej, ale może są mniej jaskrawe. One najlepiej pokazują, jak łatwo człowiek gubi się w swoich priorytetach, jak łatwo sprowadza sam siebie do roli naśladowcy, a najczęściej zwykłego otumanionego dawcy, kibica, podziwiacza, podnóżka, poddanego.