Jan "Myslnik" Herman

Skubani, skubacze i skubańcy

2010-12-09 13:42

 

W licznych dyskusjach, które mogę zaliczyć do „debaty ustrojowej”, nie mogę wyjść z wciąż odświeżanego zdumienia, jak dobre i ufne serca, jak przepełnione nadziejami są ludzkie dusze.

 

Generalnie pokutuje w nas ciche, naiwne założenie, że Nomenklatura (kierownictwo obszaru Administracji,  Infrastruktury, Walorów-Finansów i Polityki) w swoim codziennym postępowaniu kieruje się zasadą służebności wobec szarego człowieka, że zatrzaskuje w poczuciu społecznej misji wszystkie swoje prywatności i stawia się do dyspozycji obywateli, patrząc tylko, jakby tu dobrze zrobić człowiekowi.

 

Nieco mniej – ale tylko nieco mniej – zaufania mamy do janczarów i władyków, do kategorii „Gowie, Odzy oraz Iści”, stanowiących dla Nomenklatury Hufce Multi-Usługowe.

 

Mamy jeszcze tę przypadłość, że – mimo setek ewidentnych doświadczeń na własnej skórze – łudzimy się, iż ONI honorują zasadę domniemania niewinności, zasadę dobrych intencji, zasadę Obywatel-Chlebodawcą i parę podobnych urojeń rodem z przedszkola.

 

A ja w kontaktach z urzędnikiem, funkcjonariuszem, policjantem, komornikiem, bankowcem, ubezpieczycielem, politykiem, sędzią, inspektorem i licznymi podobnymi postaciami – wolę na wszelki wypadek założyć, że jestem dla nich złem koniecznym, że chodzi im o to, by uzyskać mój podpis, moje – zgodne z ich oczekiwaniami – oświadczenie. Za ten podpis i oświadczenie będą mnie odtąd trzymać, pod rygorem czegoś tam…

 

Wbrew pozorom, niby tej samej wagi podpis mój i agenta pod umową ubezpieczenia OC nie znaczą tyle samo. Ja bowiem podpisuję się pod intencjami i treścią rozmowy, on zaś – pod sztuczkami, które są zawarte w tej umowie. Dowód? Spróbujcie nagrać rozmowę wstępną, spisać z pomocą „swojego” prawnika i przedstawić ubezpieczycielowi do podpisania. Ot, całe nasze partnerstwo. Dopiero kiedy dochodzi do szkody – okazuje się, że „klient wie co podpisuje”. Nie wie, nie wie, nawet jak czyta dwa tygodnie wciskaną mu umowę, bo już specjaliści dobrze wiedzą, jak zabezpieczyć interes – a nawet ewentualne oszustwa – ubezpieczyciela.

 

W Polsce (nie chce mi się opowiadać o całym świecie) mamy do czynienia z całym „przemysłem ściemy”, który ma za zadanie wyłudzić od szarego człowieka zaufanie do urzędnika, funkcjonariusza, policjanta, komornika, bankowca, ubezpieczyciela, polityka, sędziego, inspektora, itd., itp., kiedy zaś już jesteśmy upieczeni i odpowiednio spreparowani – wykłada się nam na stół setki dobrych powodów, by złożyć podpis, wyłożyć gotówkę, oddać głos, złożyć oświadczenie, zadeklarować się. I w chwilę potem, jak ręką odjął: nic innego nie jest ważne, tylko twój podpis, oświadczenie, gotówka, głos, deklaracja, a okoliczności prowadzące ciebie wcześniej jak po sznurku – wyparowały.

 

Ta swoista „kultura wrabiania” jest absolutnie poza-konstytucyjna i jeszcze bardziej absolutnie bezprawna. Trzeba nam jednak wiele, aby owe zbiory procederów, uchodzących za legalne, kwitowanych w bezsilności „nie ma co się szarpać” – zamienić na całkowicie legalne ukaranie złoczyńców w wilczych skórach. Zdarza się, i powinno się nie tyle zdarzać, ile stać normą.

 

Bywa, wcale nie od święta, że zastanawiamy się, dlaczego ten czy tamten polityk, mając niemal na tacy powody, by zachować się racjonalnie – zachowuje się akurat odwrotnie. Ra, drugi, trzeci. Solo albo w kolektywach podejmujących decyzje w naszym imieniu i na nasz koszt. Jeśli odrzucić podejrzenie, że rządza nimi jakieś ciemne siły i równie ciemne sprawki, jeśli założyć, że nie wymagają leczenia na „te sprawy” – to trzeba poszukiwać ich racjonalności poza racjonalnościami ogólnie dostępnymi: zdrowym rozsądkiem, prawem, Konstytucją. I co? I mamy!

 

Ktokolwiek „zapisuje” się do Nomenklatury lub do niej pretenduje – kieruje się swoim prywatnym lub koteryjnym interesem, ustawiając go dużo wyżej niż interes publiczny, społeczny, tym bardziej wyżej niż racje obywatelskie i służba krajowi. Jeśli przyjąć ten punkt widzenia – nagle wiele spraw z kategorii „nie do pomyślenia” okazuje się oczywistymi. Tyle że mamy do czynienia ze złamaniem prawa lub wręcz Konstytucji!

 

Nie, kochani, nie głos wyborczy może tu zaprowadzić porządek i rozliczyć niecników-skubańców. Nie gra w ich grę. Pierwszą umiejętnością obywatelską w kraju nad Wisłą powinna być perfekcyjna znajomość Kodeksu Karnego, w takim samy stopniu przynajmniej, jak znajomość Pacierza i Katechizmu. I za każdym razem, kiedy widzimy zapowiadający się „numer” – zgłaszać. Az się towarzystwo nauczy, że usługa to usługa, że umowa to umowa, że funkcja to nie stanowisko, że stanowisko to nie tytuł to pogardy i lewych dochodów oraz tajemnych gier.

 

Jasne, nie od razu Kraków zbudowano.

 

Polecam Rachunki Uproszczone (tutaj) oraz nowe 21 postulatów (tutaj).

 

 

 

 

Wyszukiwanie

Kontakty

Pasje-moje

Tematy do dyskusji: Skubani, skubacze i skubańcy

Nie znaleziono żadnych komentarzy.