![](https://d11bh4d8fhuq47.cloudfront.net/_system/skins/v8/50000024/img/illustration.jpg?ph=6ad4ff640d)
Jan "Myslnik" Herman
Polskie dążenia wciąż aktualne
Oto wracam do lektury zeszłorocznego numeru ARCANA, a w nim artykuł Bohdana Cywińskiego, 9 czerwca 2010 roku, napisany na Suwalszczyźnie. Polska moich dążeń – zatytułował Autor.
Mniej oblatanym, zwłaszcza młodszym internautom przypomnę, że Bohdan Cywiński – to Postać. Filozof, znawca mowy polskiej, „kolega” Karola Wojtyły, współ-redaktor Więzi i Znaku, współtwórca Uniwersytetu Latającego i Towarzystwa Kursów Naukowych (dwie niezależne, nietolerowane przez PRL sieci kształceniowe), współ-redaktor Porozumień Sierpniowych. Emigrant stanu wojennego, profesor, nauczyciel młodzieży akademickiej, kawaler Krzyża Wielkiego Orderu Odrodzenia Polski.
Dlatego nie będę mądrował własnymi słowami, tylko zacytuję Autora. W największym skrócie Polska dążeń Bohdana Cywińskiego, to:
1. Polska dla uczciwych. Boli go, że ustrój budowany w obecnej Polsce opiera się mocno na oszustwie, kombinacji, kłamstwie, „omyku”, prostactwie. „Od tego jest demokracja, żeby wszyscy wymyślali jedni drugim, ale zauważamy, że w pozornym chaosie idzie o zorganizowana akcję medialną skierowaną przeciwko konkretnym osobom niemiłym pewnym środowiskom politycznym” (to akapity o nagonce, jakże powszechnej w Polsce transformacyjno-modernizacyjnej). „Po staremu wiemy: skazać człowieka sąd potrafi, ale o prawdzie wiarygodnie wyrokować nie może” – to esencja jego poglądu na wymiar sprawiedliwości. I najważniejsze: „Żeby Państwo budować i umacniać, (naród) musi być pewien, że nie wznosi tylko makiety, budowli pozornej, czy wręcz teatralnej dekoracji. Polak jest w tym względzie nieufny i wrażliwy – nauczyła go tego historia. Kredytu zaufania majstrom od budowania Państwa udzieli niechętnie i na krótko. Polityk w Polsce o tym powinien pamiętać koniecznie, jeśli chce oczywiście pracować na zamówienie tego narodu, a nie na czyjekolwiek inne”;
2. Polska dla ludzi pracy. Autor należał do wąskiej grupy najbardziej zaufanych ludzi Solidarności, współtworzył ją jeszcze w Stoczni. Nic dziwnego, że całą szokową terapię podsumowuje słowami R. Bugaja skierowanymi do J. Sachsa (doradcy i mentora Balcerowicza): co za bzdury on plecie. „Przeszedł do nas prymitywny dyktat rynku, który przez reklamę wmawia nam, że musimy mieć to i tamto, że wczorajszy produkt jest już bezwartościowy w porównaniu z tym dzisiejszym, na który przecie prawdziwego Europejczyka na pewno stać…”. I dalej: „Filozofia rynku jest z założenia totalitarna: wszystko ma być na sprzedaż, wszystko do kupienia. Ty też. Jeśli nie chcesz tego przyjąć, jesteś niemądry, staroświecki i śmieszny. Sam skazujesz się na przegraną”. Nie zapomniał też Autor cytatów z papieskiej encykliki „Laborem exercens” z 1981 roku, czasu festiwalu Solidarności. Encyklika „zawiera najgłębsze do dziś ujęcie sensu ludzkiej pracy i godności człowieka”;
3. Niepodległa i cenna dla świata. „Dla Rosji jesteśmy po pierwsze uciążliwą zawalidrogą na szlaku do Europy, po drugie – odwiecznym wichrzycielem, budzącym odruchy buntu różnych narodów przeciwko moskiewskiemu czy petersburskiemu imperium. Dla Europy zachodniej jesteśmy z kolei ziemią kresową, którą dobrze jest mieć, ale której nie traktuje się jako integralnej i niezbędnej do życia części całego organizmu i w której obronę inwestować warto tylko ograniczone siły i środki”. I dalej: „na mapie Europy nie ma miejsca na Polskę słabą i potulną – utrzyma się tylko Polska silna i bardzo samodzielna politycznie. Pozostaje oczywiście niepewność, czy wnioski z wieków minionych są ważne także w stuleciu bieżącym”. Pyta: „czy można już mówić o Europie Środkowo-Wschodniej, jako o regionalnym podmiocie politycznym, czy tylko – jak dawniej – o mozaice podmiotów polityki cudzej”;
Bohdan Cywiński w swojej długiej twórczości owocującej dziesiątkami pozycji „z najwyższej półki” odzywa się do nas moralitetem: „Polski spór o wartości toczy się najczęściej w trzech płaszczyznach: między tradycjonalistami i zwolennikami nowoczesności (za wszelką cenę – JH), między romantykami a pragmatykami, i – najboleśniejszy – między tymi, którzy w czasach PRL-u musieli zdawać trudne egzaminy politycznej moralności i rozmaicie się z nich wywiązali”.
Na ważne pytania – podpowiada – nie zdołamy odpowiedzieć bez myślenia wychodzącego od historycznych doświadczeń, ale przekraczającego (nie burzącego) kurczowe przywiązanie do dawnych tradycji.
„Idea Polski, do której dążyliśmy od dziesiątków lat i chcemy dążyć nadal, jest silniejsza i trwalsza od planów naszych przeciwników politycznych”. Ja odważę się skorygować Mistrza: idea ta jest po prostu PONAD spory polityczne. A naszym zadaniem jest ją utrwalać i rozwijać.
„Przeżyłem baśń, w której moralny zapał garstki zapaleńców, zarażając najpierw parę, a potem paręset tysięcy innych zwykłych i niewinnych ludzi, doprowadził do bezkrwawego obalenia totalitarnego systemu, któremu nie umieli dać rady politycy całego szeregu mocarstw”.
Mocne to słowa. I jakże dziś potrzebne!