![](https://d11bh4d8fhuq47.cloudfront.net/_system/skins/v8/50000024/img/illustration.jpg?ph=6ad4ff640d)
Jan "Myslnik" Herman
Połebkowość
Połebkowość
Jestem z tych, którzy jadają chleb „wczorajszy”, bo jeśli procesy chemiczne w nim nie „dojdą” – czuję to jako niesmak. Ale – uwaga – kanapki z tego chleba raczej powinny być dzisiejsze.
Wychowany w sadzie wiem, że owoce i warzywa, które jutro już będą „w sam raz”, zerwane dzisiaj mogą przyprawić o biegunkę, bo brakuje im tych kilku promyków słońca i jeszcze jednej porannej rosy.
Jestem z tych, co – jak inżynier Mamoń – niektóre książki i filmy oraz miejsca odwiedzają po wielekroć, a bywa, że dopiero za którymś razem czuję dobrze i w pełni, z czym obcuję.
Jestem z tych, którzy wolą mieć powtórzone 7 razy z różnych punktów widzenia, choć już za pierwszym razem chwytam w lot rzecz całą. Lepiej jednak jest kilkakrotnie chwycić w lot.
Będąc entuzjastą wciąż nowych znajomości – chętnie powracam do starych i je pielęgnuję. Nie z każdym zasiadam przy beczce soli, ale…
Wierzę, że człowiek jest w stanie wchłonąć olbrzymie ilości informacji i je jakoś magazynować, przetwarzać, część świadomie. Ale wolę wykorzystywać naturalną zdolność mózgu polegająca na przyswajaniu tych informacji, które „osiadają” i układają się w większe zbiory logiczne: oznacza to mniej informacji wykorzystanych, ale za to ich efektywność w myśleniu.
I tu doszedłem do miejsca, które mnie boli.
Człowiek współczesny tym się różni od człowieka dawnego, czym różni się podróż z prędkością 300 km/h od podróży wozem drabiniastym. Zapewne ich (obu podróżników) zdolność percepcji jest podobna, ale ten szybki widzi migające, wciąż nowe informacje i sygnały oraz bodźce, a ten na wozie drabiniastym zdąży niemal znudzić się otoczeniem, zanim zwolna zamieni się ono na inne. I jeszcze może zawsze obejrzeć się do tyłu, stary obraz nie znika tak od razu.
Na tym tle zastanawiam się, ile z telewizji, gazet, Internetu, uczelni, szkolenia, rozmów – pozostaje w nas dziś, a ile pozostawało niegdyś. Pamiętam świat, w którym swoistą wartością, a na pewno normą było stałe miejsce zamieszkania, stałe środowisko społeczne, stałość poglądów, wierność przyjaźniom i podobnym związkom, stałe miejsce pracy przez długie lata, równomierny rozwój, powolny ale wszechstronny. Można było cyzelować rozmaite swoje sprawy i rzeczy, na rzemieślniczą modłę. Dziś raczej mamy taśmowy przemysł w tych sprawach.
Oczywiście, trudno tu stawiać na gruntowność a nie doceniać zmienności, ale jednak odnoszę wrażenie, że współcześnie (przecież żyję, wiem o czym mówię) nie stać nas na zgłębianie spraw, rzeczy, zdarzeń, wiedzy, stosunków. Pozostawiamy to pasjonatom i ekspertom, oczekując od nich „trzystronicowego bryku”, albo nawet góra 3000 znaków. Mój chrześniak zadawał mi mnóstwo pytań, każde następne padało po góra 20 słowach odpowiedzi, a przy tym wcale nie miałem pewności, że on nie chce się dowiedzieć, że pytał tylko z przyzwyczajenia: on po prostu wyczuwszy w odpowiedzi jakąś „kotwicę” – nie chciał już obudowywać informacji, to mu wystarczało.
Przecież nie był głupi, wygrywał w cuglach olimpiady międzynarodowe w różnych dyscyplinach.
Czy połebkowo ucząc się świata – durniejemy?
Czy przechodząc z rzeczywistości statycznej, gdzie wszystko ma swoje miejsce i korzenie – do rzeczywistości dynamicznej, gdzie treścią życia jest ruch i zmienność – jesteśmy tylko inni, czy jednak lepsi albo gorsi?
Najbardziej mnie boli, że połebkowość zaczyna być normą w polityce. Ale o tym w następnej pogadance.