Jan "Myslnik" Herman

Piramidalny błąd optyczny

2011-02-12 11:11

 

Kiedy słucham, wyszeptywanych z coraz większym entuzjazmem, słów „rewolucja”, „solidarność” , „wolność”, „demokracja” – serwowanych w komentarzach, a nawet w tytułach wieści o Egipcie – to się trochę zżymam.
Zamieszki w Egipcie nijak nie mają charakteru demokratycznego, solidarnościowego czy rewolucyjnego. Mają charakter cieleśnie ekonomiczny, jak strajki gdańskie w grudniu 1970 roku (w odróżnieniu od przełomu lat 80/90-tych). Nie ma w nich żadnego programu politycznego, a nawet systemowych propozycji gospodarczych. nie ma w nich liderów z porywającymi ideami. Jest tylko rozpaczliwy jęk spod betonowego zwaliska.
Spazm arabski, który zapowiadam od mniej-więcej dziesięciu lat, jeszcze nie nastąpił. On będzie dotyczył cohabitacji Arabii z jej „wrzodem”, a nie demokracji czy dyktatury.
W Egipcie – jak w każdym kraju rządzonym przez jakąś hermetycznie zamkniętą kamarylę od dziesiątków lat – zablokowane zostały już nie tylko drogi awansu społecznego inne niż wąska grań zaprzedania się reżimowi, ale nawet możliwości powiększania (dla większości Egipcjan OSIĄGANIA) jakiegokolwiek znośnego dostatku. Nowe (dwa ostatnie) pokolenia duszą się, jakby zamknięto je w klatce bez możliwości rozwojowych. To jest bunt miejskich fellachów.
Egipcjanie, zwłaszcza młodzi, żądni życia po prostu, tracą ostatnie rezerwy wsparcia kariery: z turystycznych koszar, niedostępnych egipskim szarakom, dochodzą do nich wyobrażenia o tym, jak żyją „normalni” ludzie na świecie. Widzą, że dla coraz bardziej prowincjonalnych regionów świata stanowią tylko „integrated touristic resort”, że dla najbogatszych są łakomym kąskiem dla badań naukowych i kontrabandy zabytków po wspaniałej przeszłości, że nikt z nimi nie chce gadać o poważnej wymianie gospodarczej. Jak tu się czegokolwiek dorobić?
Skoro mam żyć w nędzy bez żadnych (żadnych!) szans zmiany swojego położenia, niczym pogardzani Afrykanie z niedalekiego południa – to już lepiej pójść na całość.
Może to i ma coś wspólnego z demokracją, wolnością, ale „tu mi kaktus wyrośnie”, jeśli coś się tam ustrojowo zmieni po ustąpieniu Mubaraka. Wiem, wiem, samo ustąpienie satrapy już oznacza, że coś w tym ustroju się „uoddolniło”, ale traktuję to raczej jako puszczenie pary przez wentyl bezpieczeństwa.
Chociaż, właściwie, czemu nie? Chyba mają tam jakiegoś Marriotta? Wyślemy im Balcerowicza (ten się ostatnio uwrażliwił na ludzkie potrzeby), Amerykanie doślą brygady ekspertów-wydrwigroszy. Zrobimy im taką transformację, że hej!
Zatem: zapraszamy do Marriott Cairo Hotel & Omar Khayyam Casino (vide: gambling a'la polish economy).
Za 10 lat piramidy i ośrodki turystyczne oraz infrastruktura na Nilu i przy Morzu Czerwonym – wszystko będzie sprywatyzowane, a Egipcjanie będą mogli pracować w błyszczących wysokościowcach jako dobrze płatni wyrobnicy światowych mieszaczy. Wokół Sfinksa powstanie megabazar szczękowy, a na kairskich ulicach wzrośnie wydajność z jednego łóżka polowego. Statystyki podskoczą, choć nędza pochłonie więcej Egipcjan niż dziś.
Jakiś młody historyk (może archeolog) niech już współ-zakłada Platformę Piramidalną (albo najlepiej Piramidalis Liberalis), po wykolegowaniu kolegów i samego Balcerowicza będzie mógł spokojnie ogłosić: „by żyło się lepiej”.

Wyszukiwanie

Kontakty

Pasje-moje

Tematy do dyskusji: Piramidalny błąd optyczny

Nie znaleziono żadnych komentarzy.