
Jan "Myslnik" Herman
Napoleoniada
Nawet najskromniej się obnoszący funkcjonariusz publiczny, a już na pewno zdeklarowany polityk, nosi w sobie Kompleks Stratega, przy czym w słowie „kompleks” widzę „skompletowaną różnorodność”, a nie co innego.
Kompleks Stratega powoduje, że spotkania z szarymi ludźmi są szare. Bo szary człowiek podnosi sprawy jakieś takie, rozumuje jakoś tak, wie byle co i byle jak, a jeśli coś rozumie, to też tak jakoś, no, nie sposób z nim poważnie porozmawiać, bo zresztą niektórych rzeczy nie powinno mu się mówić, a pozostałych nie da się objaśnić…
Uproszczona polityczna Historia Ludzkości, zwłaszcza tej europoidalnej, wytycza nam szlak od wspólnoty pierwotnej, poprzez niewolnictwo, feudalizm, kapitalizm, ku socjalizmowi. A jeśli to komu pachnie marksizmem, zatrzymajmy się na kapitalizmie, najbardziej popisowej formacji ustrojowej.
Napoleoniada na przestrzeni Dziejów objawia się w ten sposób, że polityczne elity zawsze o jeden krok wyprzedzają szary lud w pojmowaniu Rzeczywistości.
W czasach wspólnoty pierwotnej przywódca hordy wcale nie czuł się zwykłym współplemieńcem, nie rozumował z-dnia-na-dzień, tylko już miał koncepty niewolnicze: obcoplemieńców pokonanych w walce wszystkich ze wszystkimi o wszystko, a także współ-plemieńców-odszczepieńców, taki wódz widział w roli niewolników, czyli takich, którzy żyją między nami, ale ich cielesna powłoka należy już nie do nich, zatem ich los jest wprost, bez zawijasów, w cudzych rękach.
W czasach niewolniczych co światlejsi dysponenci niewolniczej masy już kombinowali, że lepiej byłoby zrzucić z siebie ciężar „powożenia” niewolnikami, dać im jakieś poletko i narzędzia, przestać za nimi doglądać, tylko – „przywiązawszy” go do konkretnego kawałka ziemi – wyznaczyć pańszczyznę, daniny, do tego obowiązek wojskowy i kilka obowiązków uczących pokory – i w ten sposób sobie ułatwić życie, a niewolnikowi dać motywację.
Potem nastąpił czas upowszechnienia tak pojętego feudalizmu, ale elity już myślały o całą epokę „do przodu”: przecież więcej zedrzemy z szarego człowieka, jeśli damy mu zupełną swobodę, wdrożymy do działania na własny rachunek, a kiedy już się czegoś dochrapie – położymy mu podatkową, akcyzową, opłatową łapę na tym co ma i co mieć zamierza, zmienimy jego mały światek w jedną wielką maszynkę haraczo-biorczą, niech zatem zażywa wolności wszelkich i wie jedno, że cokolwiek jego jest – ciąży na tym obowiązek płatniczy.
I oto mamy kapitalizm całą gębą (mowa o europoidalnej części świata), a jego Mistrzowie już myślą po socjalistycznemu. Nie, nie propaguję tu idei Blogera-nad-Blogery, Janusza K-M, tylko wskazuje na dwie okoliczności przeistaczające swobodny Rynek w planowy Kolektywizm: w miejsce „zysku” powoli wkracza wrzech-rząd Budżetu (non-profit), a miejsce przedsiębiorczej Jednostki wkraczają Zespoły (team, kolektyw, wspólnota). Ustrój zarządzający taką przemianą nie jest już kapitalistyczny (np. liberalny), tylko jakiś inny.
I doszliśmy do ściany: Marks z Leninem i paroma innymi fachowcami od futurologii zapodali, że szczytem rozwoju ludzkości jest-będzie socjalizm/komunizm, czyli taka wspólnota pierwotna ale w globalnej skali. Nie ma co udawać, Historia się zapewne na tym nie skończy, ale powstaje pytanie, o jakim ustroju będą dumać socjalistyczne elity, jakie pokłady społecznej progresji będą w swoich trzewiach intelektualnych odkrywać? Wszak napoleoniada trwać będzie nadal, czyż nie?
Myślę sobie, że będzie to czas „pęknięcia” gatunku ludzkiego, powstanie fenomen szlachetny, wypieszczony przez Cywilizację i jej dostatki, ale bezbronny w upadłym ideologicznie „świecie naturalnym” (gdyby ktoś nagle go tam wtrącił), oraz fenomen podły, żyjący bez żadnego kokonu w zdegradowanej rzeczywistości zwanej wciąż Naturą, odporny na cały ekologiczny syf i przystosowany do wzajemnego zagryzania się.
Wtedy pośród fenomenu szlachetnego wszystko zacznie się od początku, tyle że na wyższym, kosmicznym poziomie dobrobytu.
A nawet, jeśli to tylko bajka – to ja widzę bardzo konkretnych napoleonów, którzy wyraźnie w tym kierunku popychają świat, oczywiście siebie samych wpasowując w model fenomenu szlachetnego.
W związku z tym, że dla mnie wyznaczono niechybnie miejsce pośród fenomenu podłego – robię wszystko, by świat spowolnił, by Ludzkość nieco zbastowała w swojej techniczno-progresywnej wyrywności. Stąd Ugoda nazwana przez mnie Sierpniową.
Ale kto wie, może to rzeczywiście tylko zły sen?