Jan "Myslnik" Herman

Moje umowy

2011-01-08 09:50

 

Gospodarka ma swoje aspekty polityczno-prawne, których nie sposób nie uwzględnić, jeśli chce się dobrze skalkulować swoją działalność. Państwo i zarządzana przezeń przestrzeń majątkowa, funduszowo-budżetowa i „społeczna” (kapitał ludzki) – nadaje każdej, nawet najbardziej „rynkowej” gospodarce wymiar polityczny, a instrumentem do tego jest prawo. Każdy zaś z przepisów prawa nie jest niczym innym, jak umową, choćby jednostronnie narzuconą.

 

Oto kilka przykładów umów bezpośrednio na linii obywatel-państwo, albo z państwowym systemem prawnym w tle.

 

1.       Zawieram umowę z ciepłownią, że będę miał w domu zawsze ciepło nie mniej niż 18 stopni C (zapisy i forma wyglądają inaczej, ale sens wynikający z oferty jest taki właśnie): ciepłownia jednak sama sobie reguluje dostawy ciepła (a nawet zmienia ich ceny), kilkadziesiąt dni w roku marznę, wszystko „zgodnie z zawartą umową”. Oczywiście, mogę się odwoływać i sądzić, mogę też dogrzewać się sam, ale już na odrębny koszt;

 

2.       Zawieram umowę z operatorem telefonii bezprzewodowej. Mówi ona o taryfach i gwarantuje stałą łączność. Otrzymuję zaś dziesiątki sztuczek zawyżających opłaty oraz zawracanie głowy przez oszustów, kilka razy dziennie usiłujących mnie wyprowadzić na finansowe manowce. I reklamy też otrzymuję. I nie zawsze mam łączność;

 

3.       Podobnie wygląda moja umowa z operatorem internetu, tu jednak dochodzi zastanawiająca okresowa niepełnosprawność usługi;

 

4.       Zawieram umowę ze sklepem: biorę z półki jakiś towar, płacę ustaloną cenę. Kiedy towar okazuje się nie taki lub nie ten – z rzadka udaje mi się wycofać moją gotówkę w całości lub częściowo. O konsekwencjach innych, które powinien ponieść sklep – nie ma mowy;

 

5.       Zawieram umowę z firmą kolejarską (teraz to już nawet nie wiem, z którą): ja zapłacę za bilet, kolej mnie dowiezie zgodnie z rozkładem jazdy i w warunkach nie odbiegających od ludzkiego standardu. Po czym pociągi jeżdżą jak chcą, w zestawach wagonowych raczej niewystarczających „pojemnościowo”, pasażerowie są traktowani jak tarcica (mróz, wiatr, szarpanie wagonów, tłok jak w supermarkecie, kiedy coś „rzucą”, toalety jak latryny za stodołą, wszechobecni wulgarni i zaczepni pijaczkowie, chuligani i złodzieje), do tego kontrolowany jestem wciąż przez kanarów, na mój koszt, oczywiście;

 

6.       Zawieram umowę z producentem lub usługodawcą: on mi przekazuje towar lub usługę taką jak w reklamie, ja zaś – dawszy się namówić – płacę za tę reklamę (która mnie namówiła) i ponoszę pełne ryzyko tego, że reklama kłamie. Zresztą, to nie jest ryzyko, tylko pewność, reklama wyłącznie kłamie, w dodatku na nasz koszt;

 

7.       Zawieram umowę z moją lubą kobietą: będziemy razem ciągnąć wózek. Na tę umowę wsiada Państwo i wtrąca się w każdy jej aspekt, jakby był trzecim, do tego najważniejszym domownikiem – wszystko na mój (nasz z lubą) koszt;

 

8.       Zawieram umowę z pracodawcą: sprzedaję mu moją gotowość do pracy popartą zdrowiem i kwalifikacjami. W zamian pracodawca pod rygorem szykan wymaga ode mnie postawy identycznej, jakbym był większościowym udziałowcem „mojej” firmy (zapobiegliwość, nadzwyczajne starania, lojalność), sam zresztą bywa, że baluje, a kiedy jest bieda – skutki negatywne ponoszę przede wszystkim ja, pracodawca nieco później, nieco słabiej albo wcale;

 

9.       Zawieram umowę z ubezpieczycielem: mój majątek i ja sam mają być bezpieczne, a jeśli coś się zdarzy – ubezpieczyciel mnie wspomoże. W efekcie okazuje się, że wyłącznie moja składka jest punktem konkretnym i pewnym naszej umowy: zwrócą mi coś zresztą dopiero po tym, jak zapłacę sam, przedstawię rachunki, a oni je łaskawie zaakceptują w jakichś swoich procedurach, najczęściej jednak ubezpieczyciel zastrasza mnie i udowadnia, że to akurat nieszczęście nie wchodzi w zakres ubezpieczenia, choć nie wiedzieć skąd miałem takie przekonanie;

 

10.   Umowa z funduszem powołanym na rzecz ochrony i przywracania zdrowia – jak wyżej. Umowy zawierane w ramach tzw. zabezpieczenia społecznego (w tym emerytalne, wsparcie socjalne, itp.) – jak wyżej;

 

11.   Po zawarciu podobnej umowy z bankiem lub pożyczkobiorcą doświadczam, że właściwie Im chodziło o mój zastaw i podpis, rzadko kiedy kredyt i pożyczka kończą się po prostu spłaceniem przeze mnie uzgodnionych rat, zawsze muszę coś dopłacić, nierzadko „karne” skutki sfingowanego rozwiązania umowy „z mojej winy”;

 

12.   Zawieram umowę z Państwem Prawa: ja płacę podatki i inne opłaty, a Państwo mnie i moje mienie chroni przed przestępcami i kataklizmami: w rzeczywistości tylko owe podatki i opłaty są prawdziwe (zresztą, ustalone arbitralnie i jednostronnie przez Państwo i ściągane przymusowo), natomiast ani policje, ani inne służby, ani cały wymiar sprawiedliwości nie przejmuje się moim losem i jednostkowymi tragediami. Robią coś, to jasne. Tylko co? Więcej, gorzej: państwo (jego kamaryle i koterie) celowo urządzają sobie dodatkowe igrzyska moim kosztem, sprawy obywatelskie odkładając na plan dalszy lub na wieczne „nigdy”;

 

13.   Zawieram umowę z administracją lokalną (ta umowa jest skomplikowana, zaangażowane są w nią wybory i ustawy): ja będę ponosił koszty zarządzania substancją komunalną i jej możliwościami oraz dobrem municypalnym, administracja będzie to wszystko możliwie najlepiej (najkorzystniej dla mieszkańców) zarządzać. W efekcie jednak administracja wykona tylko tyle pracy, ile sama uzna za stosowne, przy okazji zrobi ponadplanowo coś „dla siebie”, a ja mogę pisać na Berdyczów, a nawet się sądzić;

 

14.   Zawieram umowę z kandydatami do parlamentu: ja na ciebie zagłosuję, a ty spełnisz swoje obietnice wyborcze. W efekcie tuż po „wygraniu” poseł czy senator pokazują mi artykuły Konstytucji, zdejmujące z nich odpowiedzialność za ich wyborcze obiecanki, po czym przystępują do indywidualnego i zbiorowego „kręcenia lodów” i ustanawiania dla siebie immunitetów, do tego przygotowują rozmaite prawno-proceduralne  matactwa, abym zapętlił się dochodząc ewentualnie swoich obywatelskich praw. Powołują rządy i urzędy oraz fundusze (wszystko na mój koszt), które odpowiadają tylko przed nimi, bo nawet przed sąd trudno ich zaciągnąć. Na koniec mogą na mnie nasłać policję, służby, kontrole – i co tylko zechcą;

 

Niezależnie od tego, jak zostaną wyszydzone moje infantylne wymagania co do powyższych umów – zawierane są one w milionach egzemplarzy. Znane są miliony umów powyższych (i podobnych), które są tylko zasłonami dymnymi, mimikrą skrywającą rzeczywiste intencje strony „silniejszej”. Są to intencje kryminalne. Nawet jeśli pojedyncza umowa ma szansę „się obronić” ze względu na niską szkodliwość społeczną – to ich wielomilionowe pakiety, wraz z zamierzonym uprzednio i preparowanym skutkiem (obywatelowi „w plecy”) – stanowią proceder przestępczy , podjęty przez znaczną grupę wspólnie i w porozumieniu.

 

Co wy na to, prokuratorzy?

 

 

Wyszukiwanie

Kontakty

Pasje-moje

Tematy do dyskusji: Moje umowy

Nie znaleziono żadnych komentarzy.