Jan "Myslnik" Herman

Kuchnia terroryzmu

2010-04-01 12:08

Kuchnia terroryzmu

 

 

/filozoficzno-refleksyjny przewodnik po terroryzmie/
 
Oczywiście, terrorysta to człowiek godny potępienia, a zarazem izolowania i leczenia. Ktokolwiek poniżej będzie miał – czytając - odruch napastliwy wobec mnie, zrozumieć powinien, dlaczego terrorystów należy leczyć.
 
Kuchnia wygląda tak: rozmaite idee i ideologie, a wraz z nimi oferty polityczne, przywykliśmy dzielić na konserwatyzm (personalizm?), prawicowość (liberalizm?) i lewicowość (socjalizm?). Podkreślmy, że „czystego”, wysublimowanego konserwatyzmu, prawicowości czy lewicowości nikt raczej nie uświadczył i nie doświadczył, zawsze jest to jakiś mix, zarówno w obszarze publicznym (społecznym, państwowym) jak też w obszarze sumień, umysłów, serc i dusz (obszar kulturowy, psycho-mentalny). Podkreślam: mix.
 
Ten owóż podział, w którym wyrośliśmy od „podstawówki” i za pomocą którego rozglądamy się po świecie – jest już najprawdopodobniej nieaktualny, a na pewno stanie się aanachronizmem od „pojutrze”.
 
Świat zaczyna być „zamiatany” przez zupełnie inne żywioły ideowo-polityczne. Z grubsza nazywam je: Wolontariat, Alterglobalizm i Terroryzm. Słowa brzmią na pewno znajomo, ale na wszelki wypadek pokażmy ich zawartość:
 
  • Wolontariat skupia w sobie humanitarne pierwiastki konserwatywne (opiekuńczość, charytatywność, empatia, miłosierdzie, altruizm, poświęcenie) oraz „oddolne” pierwiastki lewicowe (samopomoc, samoorganizacja, stowarzyszenie, fundacja, samorządność). Oczywiście, jest to pojęcie dotyczące ustroju społecznego, a nie formuły aktywności publicznej, zatem jest szersze w swoich znaczeniach;
  • Alterglobalizm skupia w sobie „odgórne” pierwiastki lewicowe (zarządzanie systemowe, inteligentny system, zaufani mężowie stanu, synergia tego co ludzkie i tego co naturalne) oraz moralne pierwiastki prawicowe (klient nasz pan, obywatel przede wszystkim, edukacja, harmonia, dobrobyt, kooperacja, integracja): tu też mówimy o koncepcji ustrojowej, a nie o konkretnych ugrupowaniach i ruchach społecznych;
  • Terroryzm – podkreślmy, mowa o rozwiązaniu ustrojowym – oparty jest na konserwatywnych pierwiastkach flibustierskich (niezgoda na niesprawiedliwość, bunt przeciw „zabetonowanemu” status quo, krzyk z niesłyszalnego marginesu, skrajna roszczeniowość) oraz na skrajnie wilczych pierwiastkach prawicowych (łapu-capu i uciekaj, konkurent jest na pożarcie, a nie do lubienia czy zrozumienia, przegrałeś – twoja sprawa, jeńców nie bierzemy);
 
Bo teraz musimy – Szanowni – wyobrazić sobie państwa (organizacje państwowe, czyli całe aparaty polityczne) programowo biorące sobie – wedle gustu – powyższe rozwiązania ustrojowe za własne. W tych kategoriach – kiedy Wolontariat staje się rytem państwowotwórczym – kraj w tej formule rządzony staje się jezusowo-komunistycznym rajem. W kraju rządzonym przez Alterglobalizm mamy ten raj, który obiecują nam piewcy „samo-regulatora” rynkowego i zrównoważonego rozwoju. Natomiast kraj rządzony przez Terroryzm łączyć chyba powinien elementy imperialne Czyngis-Chana, Chin, caratu, szariatu, amerykańskiego biurokratyzmu na usługach służb specjalnych. Elementy fajne i niefajne.
 
Namądrzywszy się na poziomie koncepcyjno-systemowym – wracam do realiów. Oczywiście, wszyscy mamy świeżo w pamięci wydarzenia z moskiewskiego metra, sprawy 11 września, madryckie, olimpiadę w Monachium, Hamas, Al. Fatah, Jammu & Kashmir, Tamilów, Czerwonych Khmerów, Gułag, itd. (lista jest długa, jej najcelniejszym przesłaniem jest jej objętość pojęciowa: terroryzm nie jest incydentem, tylko formułą polityczno-społeczno-kulturową). Metody terrorystyczne są stosowane nie tylko przez szajbusów i desperatów (jak ten doprowadzony do ostateczności podatnik amerykański, który niedawno własnym samolotem wbił się w budynek służb podatkowych), ale też przez wszystkie (bez wyjątku) tajne służby świata, a nierzadko przez oficjalne, nawet wybieralne władze państwowe! Różnice są tylko co do propagowanych uzasadnień i motywacji, oraz co do tego „kto zaczął” a kto „wymierza sprawiedliwość”.
 
Potępiając zatem terrorystę czy jego cynicznego zleceniodawcę, ale też potępiając „sadystę u tronu”, czyli jakiegoś satrapę, dyktatora, sobiepana, potępiając też bandytę w mundurze łamiącego normy służby, w której jest trybem – powinniśmy właściwie zastanawiać się wciąż od nowa, dlaczego przyjmują oni rozwiązania siłowe i radykalne, przy tym powszechnie uznawane za „niecywilizowane”.
 
Powiadamy, że jeśli nie ma sposobu na wyłapanie co do sztuki sabotażystów, dywersantów, zamachowców, frustratów, hakerów internetowych, dysydentów, przeciwników politycznych, szemraczy, to w jakimś sensie jest usprawiedliwiona eksterminacja całych wiosek i miast oraz eko-środowisk i społeczności (Afganistan, Wietnam, Irak, Belfast, Izrael, dodajmy: Internet), bo niszcząc ostoje, gawry terrorystyczne, podcinamy korzenie terroryzmu. No, ale takie myślenie prowadzi do tego, że z powodu 1% szaleńców utrudnia się życie 99% pozostałych, przy czym szaleńcy, wiedząc o co chodzi, raczej przeciskają się przez sita lotnisk, totalnej inwigilacji, kontroli finansowych, itp. Państwo wtedy jawi się jako zinstytucjonalizowany terrorysta działający w zgodzie z prawem (własnym) przeciwko obywatelom, bezskuteczny wobec tych, przeciw którym wytacza armaty.
 
Czy jeśli dziecko jest nieznośne, to usprawiedliwiony jest rodzic tłukący je, puściwszy nerwom wodze? Czy jeśli aresztant staje się nie do wytrzymania, to policjant ma prawo kopnąć go w krocze dla uspokojenia? Czy jeśli urzędnik jawnie krzywdzi petenta, ten ma prawo „użyć słów”? czy jeśli w McDonaldzie głodny podejdzie i przywłaszczy sobie moje frytki, mam mu dać w mordę i wezwać policję? Czy nielegalny strajk wolno rozpędzać kadząc gazem łzawiącym i łechcąc pałami, karmiąc kulami gumowymi? Czy samobójczo rozbisurmanionemu krajowi wolno narzucić stan wojenny?
 
Szanowni, ja naprawdę nie znam odpowiedzi na te pytania. Terroryzm – ten rozpaczliwie oddolny i ten cynicznie odgórny (a może oba są równie cyniczne co rozpaczliwe?) – bierze się stąd, że albo nieznana, albo niedoceniana jest inna forma komunikacji międzyludzkiej, relacji między państwem i społeczeństwem.
 
Potrafię sobie – z przerażeniem – wyobrazić, że 1000 osób z całego świata, obsługiwanych logistycznie przez 100 tysięcy swoich „wspieraczy” – tak przestawi funkcjonowanie światowej polityki, że wszelkie państwa i ich organy oraz służby będą terrorystami na po wielekroć większą skalę, niż mogą to uczynić nawet najlepiej wyposażeni watażkowie z owego symbolicznego 1000.
 
Oto dlaczego Terroryzm uważam – obok Wolontariatu i Alterglobalizmu – za jeden z „typowych” ustrojów społeczno-politycznych najbliższej przyszłości. Tak jak wszyscy potrafimy sobie wyobrazić, bo znamy to ze swojego albo czyjegoś doświadczenia, że kapitalizm, socjalizm, fundamentalizm mogą mieć twarz serdeczną i ludzką, a mogą też mieć mordę zamordysty.
 
Nie trzeba badań naukowych aby dostrzec, że terroryzm jest skutkiem wielu chorób ekonomicznych, społecznych, psychicznych, kulturowych, urzędniczych, środowiskowych, objawia się gwałtownymi reakcjami, które są – podkreślmy wężykiem – REAKCJAMI, a nie uporządkowanymi systemowo grami (choć niekiedy sprawiają wrażenie diabolicznych planów).
 
Urzędniku – służ obywatelom! Polityku – służ krajowi! Kapitalisto – działaj dla dobra wspólnego! Policjancie – strzeż prawa i porządku również w odniesieniu do własnych poczynań! Katoliku – nie nazywaj wszystkich innych religii sektami! Kaznodziejo – nie zaglądaj owieczkom w majtki! Wójcie – nie tylko twoja rodzina chce jeść! Głowo rodziny – bądź głową, a nie brzuchem tej rodziny! Panie na włościach – bądź gospodarzem, a nie satrapą! Narodzie – szanuj inne kultury i bratnie narody!
 
Ludzie chorzy na pierwsze objawy terroryzmu szybko wyleczyliby się z niego, gdyby nie znaleźli doprowadzonych do ostateczności „wspieraczy”, nie widzących innego wyjścia, jak wesprzeć szaleńców chlebem, schronieniem, datkiem, głosem wyborczym. To ostatnie (wybieramy terrorystów państwowych) nieobce jest też polskiemu społeczeństwu, mającemu kilka lat temu serdecznie dość skutków prześwietnej Transformacji i nie widzącemu innego sposobu na sprawiedliwość, jak dać poparcie przy urnach szaleńcom. Krzywdziciel – mimo że zawsze znajdzie lizusów i masochistów – koniec-końców zostanie sam, zdany na łaskę terrorystów.
 
Dramatem tych, którzy wspierają terroryzm przeciwko swoim ciemiężycielom – jest to, że ich też dotknie efekt działań terrorystycznych: wtedy ich krzywda będzie pomnożona. Niesprawiedliwie, ale zasłużenie.
 
Jednym słowem: nie rób drugiemu krzywdy, a jak już ci się zdarzyło, to nie udawaj głuchego: wtedy unikniesz wrzasku, oplucia, pięści w brzuch, stronniczego procesu sądowego oraz bomby w metrze. Jakie to proste!
 
 
PS
 
Nie wiem czemu przypomniał mi się taki "kategorii C" film z Michelem Dauglasem, który nie wytrzymał w samochodowym korku, pieprznął drzwiami samochodu i całe następne 75 minut terroryzował władze swojego miasta różnymi wyczynami. Nawet nie pamiętam, jak to sie skończyło...

Wyszukiwanie

Kontakty

Pasje-moje

Tematy do dyskusji: Kuchnia terroryzmu

Nie znaleziono żadnych komentarzy.