Jan "Myslnik" Herman
Jak porozkręcać system? (mały majsterkowicz)
Wczorajsza reakcja na mój tekst wzywający do zmiany ustroju RP pokazał mi, że chyba jeszcze nie czas. Generalnie sam pomysł uznano za niemożliwy do realizacji (władza trzyma się mocno a naród śpi), listę nowych 21 postulatów uznano – bywało – za komuchowatą (tym komentatorom zalecam uważniejszą lekturę), ale przede wszystkim nie interesuje nikogo, że strajkujący w Sierpniu 1980 stoczniowcy zażyczyli sobie w rzeczywistości zmiany ustroju, a nie tylko zgłaszali pretensje o większe wypłaty. Obalali (i obalili w końcu) panujący w PRL porządek konstytucyjny, choć dostali na koniec nie tę potrawę, którą zamawiali.
A byli też tacy, których nudzę od dłuższego czasu, wciąż o tym samym: samorządności, obywatelstwie, demokracji. Nuuuudy!
Generalnie tekstem tym uczciłem – jak umiałem – rocznicę „opublikowania” 21 Postulatów Sierpniowych, odwagę i obywatelski zryw stoczniowców, ich znaczenie dla mojego kraju i dla mnie.
Warto zastanowić się, jak wyglądała „kuchnia”, receptura rozmontowania „tamtego” Systemu. I jak wyglądałaby dziś.
* * *
Ci, którzy rozkręcili ze śrubek wszystkie po kolei konwencje trzymające w kupie PRL (chyba niedocenionym majstrem był w tym Bogdan Borusewicz?), dojrzewali przez kilka dekad znaczonych polskimi dramatami: Październik, Marzec, Grudzień, Czerwiec. Można powiedzieć, że Sierpień uruchamiali już ludzie doświadczeni i świadomi tego co robią.
Ich bronią okazały się Związki Zawodowe. Sztandarowe osiągnięcie historycznej, światowej lewicy. W założeniu związki zawodowe zwierały w szeregi świadomych pracobiorców dla oporu przeciw wyzyskowi, ale też delegowały swoich najlepszych synów do świata polityki, do Partii, świadomej awangardy klasy robotniczej.
„Solidarni” powiedzieli tak: nasze szeregi nie są szeregami reżimowych związków zawodowych, zatem tamtejsi delegaci do Partii nie są naszymi delegatami. Ale – bez obaw – związek zawodowy jest – jak przystało – naszym narzędziem zwierania szeregów. Trzymając się siatki pojęciowej Reżimu – oddawali go jednocześnie do „czyszczalni”.
Na to wszystko Partia ogłupiała, nie mogła przecież stwierdzić, że tak nie wolno! To był grunt, zakotwiczenie ideologii! A jeśli ktoś jednak stał za „solidarnymi”, to wychodził na głupka, bo delegitymizował własną partię i jej „pochodzenie”.
Przynależność do Związku Zawodowego stała się zatem na powrót konsekwencją podmiotowej decyzji (choćby nawet emocjonalnej, euforycznej, owczo-pędnej), a nie rutyny. System więc składał się teraz z dwóch elementów działających przeciwbieżnie: „odzyskane” związki zawodowe dawały znaki i zalecenia „do góry”, ale „góra” – Partia – generowała swoje znaki i zalecenia, ignorując te płynące od dołu.
To nie mogło działać w jednym pasie transmisyjnym. Znaki i zalecenia spotykały się gdzieś „pomiędzy” i tygliły się bez konstruktywnych rozwiązań. Rozwiercały System, nawet bez specjalnych ludzkich zabiegów.
Sypnęło się – po czym po latach, mamy nowy, petryfikujący się z dnia na dzień System. Jego narastająca totalitarność jest identyczna: jest jedna, jedynie słuszna ideologia, jest jedno, najsympatyczniejsze ugrupowanie Ludzi Sukcesu, są polityczne, wymienne „przystawki”, „zderzaki”, „podpórki”, „zakamarkowce”.
System jest młody z nazwy, ale ma wszystkie cechy PRL, nawet tę wyuczoną bezduszność w stosunku do oponentów.. Jest nomenklatura, są banici i faworyci, jest trybuna do samokrytyki. Są „zesłania” na „wysunięte placówki” dla tych, którym daje się drugą szansę.
* * *
Kierunek poszukiwań: jakie obiekty zastępują dziś ówczesne Związki Zawodowe i Partię? Poszukiwać należy pośród wysoko kwalifikowanej siły roboczej oraz w środowiskach kluczowych dla Państwa z ekonomicznego punktu widzenia.
Zgaduję:
- związek zawodowy został zastąpiony przez korporacje zawodowe: tak jak niegdyś „profsojuzy”, rywalizują one o przywileje i ulgi oraz specjalne fundusze i specjalne traktowanie dla swoich środowisk i regionów;
- partię zawiadującą systemem zastąpił sektor bankowo-ubezpieczeniowo-funduszowo-finansowy, który szafuje inwestycjami, alokacjami, przepływami zatrudnienia, a przede wszystkim rządzi Rządem;
Jest nawet współczesny odpowiednik dawniejszej tzw. Wielkoprzemysłowej Klasy Robotniczej. W tamtym systemie, w wyniku partyjnych alokacji i inwestycji, powstawały całe miasta przemysłowe i giganty zatrudnieniowe, gdzie rodziła się liczebna siła związków zawodowych. W tym, współczesnym systemie powstają alokacje i inwestycje skupiające wokół siebie Hufce Multi-Usługowe: radcy, notariusze, adwokaci, webmasterzy, logistycy, eksperci, komornicy, windykatorzy, menedżerowie, powiernicy, operatorzy funduszy, projektanci, programiści, księgowi, account-asystenci, syndycy, a nawet NGO’sowcy. To są wszystko wysokiej klasy wyczynowcy, zdolni do podjęcia się każdego wyzwania. Mają – w postaci tantiem i honorariów – dochody 2-3 razy wyższe od „masy wykonawczej”. Mają dostęp do rekreacji i rozrywek, nierzadko fundowanych przez „macierzystą” firmę, jakich „masa wykonawcza” nawet sobie nie wyobraża.
Toż to czysty PRL!
No, ale wszystko jakimś kosztem. Hufce Multi-Usługowe muszą – dla dobra Systemu – podejmować się czasem dwuznacznych ról, sprowadzających się do tego, że w imieniu Sektora i Systemu gnębią i ciemiężą „masę wykonawczą”, frajerów „robiących w codziennym trudzie”. Czyż nie to samo robiła Wielkoprzemysłowa Klasa Robotnicza w stosunku do różnych „powiatowych” i nieatrakcyjnych zakładzików pracy? Odbierała im robotniczą legendę i prestiż, a wraz z nimi szansę na godziwy dochód…
Nie przedłużając: już widzę kilka kandydatek do roli współczesnej Anny Walentynowicz i Henryki Krzywonos: coraz więcej komorników i syndyków ma kłopoty prawne, sukcesy korporacji są okupione odhumanizowaniem życia „ludzi z box-ów”, ajenci (partnerzy na samo-zatrudnieniu) widzą, że aby znieść wyzysk „tych wyżej w sieci”, muszą wciąż i wciąż intensywniej skubać frajerów-klientów, do granic wytrzymałości własnej i frajerów.
No, dobra, a kto zastąpi Bogdana Borusewicza? Gdzie zrodzą się Wolne Związki Zawodowe? Ano, w podobnym miejscu: sektor bankowo-ubezpieczeniowo-funduszowo-finansowy zostanie – prędzej czy później – rozszarpany przez swoje „załogi”, młodych wilczków, którzy będą sobie klientów „wyprowadzać na boki”, korzystając z osobistych kontaktów. Identycznie jak „za komuny” salamizowano partię i reżimowe związki zawodowe.
Nadęta Wielkoprzemysłowa Klasa Robotnicza kolaborująca z Partią popadły razem w niedolę u schyłku „tamtych” czasów. W „obecnych” czasach nadymane balony kapitału fikcyjnego i wirtualnych dochodów opartych na „ograniu frajerów” mogą roznieść w drobny puch całą misterną konstrukcję mega-neo-totalitaryzmu. I pogrzebać winowajców oraz szyderców, jak Mury, co runęły.
Nie, od tego nie zrobi się lepiej. Ale będzie świetliście i dyskotekowo.