
Jan "Myslnik" Herman
Bezwzględny zakaz spekulacji (ustrojowy postulat 11)
Spekulacja jest największą z wyobrażalnych patologii życia gospodarczego, dorównującą w szkodliwości wyzyskowi, zresztą na wyzysku jest oparta.
Według rozmaitych encyklopedii spekulacja to dążenie do osiągania zysku z transakcji kupna–sprzedaży zgodnie z zasadą: kupić tanio, sprzedać drogo – może występować zarówno na rynku dóbr i usług, jak i na rynku kapitałowym, albo rodzaj transakcji kupna-sprzedaży, której celem jest osiągnięcie dochodu przez wykorzystanie przewidywanych zmian cen w czasie upływającym pomiędzy terminem zakupu i terminem sprzedaży, pomiędzy terminem zawarcia umowy i terminem jej wykonania lub różnic cen na rynkach zróżnicowanych pod względem przestrzennym lub instytucjonalnym, albo też jeden z rodzajów transakcji sprzedaży określonej rzeczy. Celem spekulacji jest osiągnięcie określonego dochodu poprzez wykorzystanie przewidywanych zmian cenowych w określonym czasie pomiędzy danym terminem zawarcia określonej umowy, a jej terminem realizacji. Przedmiotami tych transakcji są najczęściej dobra materialne, nieruchomości oraz papiery wartościowe. Cechą spekulacji, w odróżnieniu od np. arbitrażu jest niepewność.
Najgłębszą istotą spekulacji jest tymczasowy mikromonopol. Spekulant nie jest ani pośrednikiem, ani handlowcem, ani agentem, ani dostarczycielem informacji: nie wnosi niczego wartościowego do społecznej puli dobrobytu, odsysa z niej wyłącznie swoją doraźną korzyść.
Spekulant jest gotów – dla zysku – świadomie „rozłożyć” dowolny rynek ekonomiczny i dowolną gospodarkę, a nawet podważyć zaufania do towaru, usługi, pieniądza, papieru wartościowego – byle tylko zrealizować szybki zysk i czmychnąć. Niczym nie różni się od kieszonkowca.
Walka ze spekulacją ma złą konotację, cieszy się niedobrą sławą ze względu na okrucieństwo, jakie spotkało spekulantów (i nie tylko) z pewnym okresie Związku Radzieckiego.
Nie zmienia to jednak szkodliwości samej spekulacji jako takiej.
Jeśli to trudno zrozumieć – podajmy przykład kogoś, kto zamiast odpłatnie udostępnić nam informację rynkową, korzysta z niej dla własnych krótkotrwałych celów. Gdyby dał ogłoszenie, że wskaże „położenie rynkowe” jakiegoś dobra, możliwości, wartości – każdy mógłby ocenić wg swojej skali, czy zechce tę informację nabyć. Spekulant jednak postępuje inaczej: ogołaca rynek z części lub całości towaru „chodliwego” i sprzedaje ze swoją, „unikającą weryfikacji rynkowej” „marżą”, której to marży jedyną właściwością jest mikro-monopol.
Czasem spekulant nawet nie fatyguje się „ogołocić rynek”, tylko podejmuje się pokerowych zagrywek, „zaklepując” sobie swoją korzyść: rozumie, że raz oddana informacja przestanie mieć wartość spekulacyjną, bo upowszechni się. Właśnie to pokazuje istotę spekulacji: blokujemy uczestnikom rynku informację, aby na niedostępności tej informacji skorzystać.
Spekulacja w dowolnej formie, w dowolnej niszy rynkowej i na dowolnym „towarze” – powinna być konstytucyjnie inkryminowana, jako patologia szkodząca sprawiedliwemu funkcjonowaniu rynku i gospodarki.