
Jan "Myslnik" Herman
Bezwzględne prawo do świętego spokoju (ustrojowy postulat 16)
Kiedy świat zaludniały mikro-społeczności, później nazwane hordami pierwotnymi – wtedy wszyscy o wszystkich wiedzieli mniej-więcej wszystko. Socjologowie nazwali to – po wielu wiekach – „bezpośrednią kontrolą społeczną”.
Dziś żyjemy w świecie zaludnianym przez sieci, struktury i systemy. Sama informacja o nich (spis obiektów sieci, podział kompetencji w strukturze, projekt techniczny systemu) – to już jest niezła baza danych.
Nie to jest jednak kłopotem. Owe sieci, struktury i systemy nie są technicznymi automatami, tylko „angażują w siebie” ludzi. Wielkie zbiorowości, najczęściej anonimowych wobec siebie jednostek. Za ich przyzwoleniem lub bez. Za ich wiedzą lub bez.
Można to od biedy nazwać pod-podmiotowym ucywilizowaniem. Dlatego pod-podmiotowym, bo brak przyzwolenia i wiedzy o własnym „uwikłaniu” w system, sieć, strukturę (czyli brak rzeczywistej kontroli nad tym „moim”, co wrażliwe) – odbiera mi podmiotowość. Ucywilizowaniem – bo sieci, struktury i systemy są manifestacją ucywilizowania właśnie.
Jestem gorącym zwolennikiem – możliwie natychmiastowego – zastąpienia Państwa przez Samorząd, zastąpienia obywatelstwa „rejestrowego”, sztucznego, zniewalającego przez obywatelstwo rzeczywiste, oparte na ogarnianiu przez człowieka i mikrospołeczności tego, co determinuje naszą codzienność i losy życiowe, zastąpienia demokracji „na niby”, fasadowej, przez demokrację powierniczą, w której obywatele powierzają odpłatnie swoje sprawy odpowiedzialnym plenipotentom.
Administrowanie cywilizacyjnym dorobkiem wspólnym, przede wszystkim sieciami, strukturami i systemami pozostawiłbym jakiejś administracji centralnej. Jej podstawowym obowiązkiem – obok dbałości o sprawne funkcjonowanie powierzonego dobra, byłaby ochrona baz danych nieuchronnie związanych z ową siecią, strukturą, systemem.
Moje dane wrażliwe – to wiedza o moim stanie rodzinno-towarzyskim, o moim stanie zdrowia, o moich skłonnościach, przekonaniach i wiedzy, o moim życiorysie, o moim majątku „fizycznym” i „duchowym” oraz „intelektualnym”. Pewnie jeszcze kilka.
Dziś dysponują tymi danymi: najbliższa rodzina, pracodawca, służba zdrowia, system edukacyjny, administracja lokalna (np. urząd stanu cywilnego), urząd skarbowy, bank, ZUS. Dużo przechowuję w „rodzinnej szufladzie” oraz w komputerze i w pamięci telefonu.
O tym, że dane te nie są chronione i wykorzystywane są nie tylko niezgodnie z pierwotnym przeznaczeniem, ale też przeciwko mnie – świadczy kilkanaście, kilkadziesiąt drobnych zdarzeń dziennie.
Nie jest dla Państwa usprawiedliwieniem, że zezwalam często na przechowywanie i operowanie moimi danymi. Nie wystarczy powołać atrapę w postaci GIODO. Nie ma znaczenia, czy zabezpieczyłem swój komputer anty-szpiegowską „ścianą ognia” czy nie. Państwo ma w każdych warunkach chronić mnie przed złośliwcami i natrętami oraz wydrwigroszami. I koniec!
Czy to tak trudno surowo i bezwarunkowo ukarać każdego, kto bez mojej zgody napastuje mnie co dnia w jakiejś sprawie?